"Super Express": - Wszyscy dziwią się, dlaczego europejscy przywódcy w sprawie Rosji i Ukrainy grają tak asekurancko.
Jacek Saryusz-Wolski: - Unia Europejska działa zbyt wolno i dotąd zastosowała zbyt mało sankcji. Te obecne wobec Rosji odnoszą skutki, ale są to sankcje I i II stopnia, czyli dyplomatyczne, zakazy wjazdu i zajęcie majątków na Zachodzie. Dotyczą tylko osób. W przygotowaniu są jednak sankcje III stopnia - wobec przedsiębiorstw i podmiotów gospodarczych.
- Z czego wynika ten brak zdecydowania?
- To nie jest dobre, ale wynika z bardzo silnych interesów ekonomicznych, jakie wiążą wiele krajów z Rosją. Trzeba pamiętać, że tego typu decyzje muszą zapadać jednomyślnie. Wystarczy, że sprzeciwi się jeden z krajów członkowskich UE, by decyzja została zablokowana. Dlatego ten proces jest tak powolny.
- Unia zapowiada solidarność od wielu lat i mimo tego nie potrafi zająć wspólnego stanowiska?
- Trochę potrafi, trochę nie. To jak ze szklanką do połowy pełną lub pustą. Sukcesem jest to, że UE ma jedną politykę wobec Ukrainy. To bogata oferta: umowy stowarzyszeniowe, pomoc finansowa w wysokości 11 mld euro. Sukcesem jest wspólne zastosowanie sankcji I i II stopnia. Natomiast brakiem jest to, że do dziś nie jesteśmy w stanie pójść dalej.
- Bo są podziały...
- Nie jest tak, że UE nie działa razem. Działa, ale nie dość szybko i nie w takim zakresie jak należy. Interesy są rozbieżne, a zgoda co do wspólnych działań wymaga czasu i pokonania oporów. UE i jej polityka zagraniczna opiera się na zasadzie konsensusu 28 krajów.
- W tak napiętej sytuacji ta zasada jest niezbyt wydajna.
- Niezbyt, ale nikt się nie zgodzi na zastosowanie innej zasady. Takie są zapisy traktatowe. W polityce zagranicznej UE nie można przyjmować decyzji większością głosów.
- Czy musiał spaść samolot pełen cywili, żeby Europa poważnie spojrzała na sytuację na Ukrainie?
- I tak, i nie. Prawda jest taka - jakkolwiek brutalnie by to zabrzmiało - że tego typu tragedia pobudziła reakcje opinii publicznej i polityków. Zwiększyła stopień przejęcia się sytuacją
na Ukrainie, determinację polityczną, która być może doprowadzi do bardziej energicznych akcji.
- Kanada potrafiła wprowadzić sankcje na rosyjskie firmy i banki.
- Kanada ma dodatkowy powód do stosowania sankcji, ponieważ mieszka tam ogromna mniejszość ukraińska. Kanadyjska polityka jest więc determinowana przez sprawy ukraińskie. Natomiast zarówno Kanada, jak i USA są połączone znacznie słabszymi więzami gospodarczymi z Rosją. Przez to jest im łatwiej niż UE podejmować zdecydowane działania.
- Czy pomimo zasady konsensusu objęcie przez ministra Sikorskiego teki szefa dyplomacji UE wzmocniłoby głos Polski w sprawach Ukrainy?
- Gdyby było możliwe, to oczywiście tak. Wygląda jednak na to, że to mało prawdopodobne. Powiem coś, co jest w Polsce niedostrzegane. Żeby Polska mogła aspirować do tego stanowiska, to musiałoby ono przypaść Europejskiej Partii Ludowej, czyli rodzinie politycznej z PO i PSL. Teka szefa dyplomacji przypadnie zapewne socjalistom.
- Głosy sceptyków co do kandydatury Sikorskiego były słuszne?
- Nie przesądzałbym jeszcze, Polska nadal zabiega o to stanowisko. Natomiast efekt jest uzależniony od tego, której frakcji politycznej ono przypadnie.
- Po tym, jak nie uda się wypełnić obietnic o dwóch eksponowanych stanowiskach w UE dla Donalda Tuska i Radka Sikorskiego odbije się to na sytuacji w PO?
- Poczekajmy na ostateczne rezultaty, które najprawdopodobniej poznamy na szczycie UE w końcówce sierpnia. Nie przesądzajmy wyników. Polska dyplomacja robi wielkie wysiłki, aby uzyskać jak najlepsze możliwe pozycje.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail