„Super Express”: - Założenia paktu klimatycznego są szkodliwe dla polskiej gospodarki. Kto zawinił?
Jacek Saryusz-Wolski: - Nie chce mówić o winie. Rzecz zaczęła się w trakcie rządów PiS na szczycie w marcu 2007 roku, co przesądzilo o kierunku dalszych rozstrzygnięć.Rzad PO-PSL odziedziczył sytuację zastaną. Polska była pod ogromną presją, żeby zgodzić się na te warunki. Dzis łatwo post factum dywagować, na ile można się było temu opierać, kiedy samemu, kiedy był czas, nie wykazało wystarczającej determinacji.
W kwestii Pakietu premier Tusk i prezes Kaczyński przerzucają się jednak winą, a nie zasługami.
Dwa razy rozpoczął PiS. W marcu 2007 na szczycie unijnym i teraz oskarżeniem rządów PO-PSL że Polska poszła za daleko na ustępstwa. Zna Pan zapewne ten cytat z z wywiadu Prezydenta dla „Dziennika” w którym mówi, że poszedł na ryzykowne ustępstwa... Nota bene to była odpowiedzialność i kompetencja ówczesnego rządu Jarosława Kaczyńskiego, a nie ŚP Prezydenta.
Znam. Przejrzałem jednak proces negocjacji Pakietu. Za szczegółowe zapisy, w tym według ekspertów kluczową i niekorzystną zmianę dla Polski odpowiada jednak rząd PO i premier Tusk. Chodzi o zmianę tzw. roku bazowego z 1988 lub 1990 na 2005 rok.
Przesadzający był szczyt, potem były już tylko jego konsekwencje na poziomie rad ministrów. To szczyt 2007 dawał okazje do sprzeciwu co do zasad polityki klimatycznej. Rząd PO-PSL usiłował zminimalizować szkody wynikające z rozstrzygnięć z marca 2007. Nie chodzi tu tylko o arytmetyczne zmniejszenie emisji o 20% wobec roku bazowego, ale również o mechanizmy redukcji i ich elastyczność. W grudniu 2008 roku rząd wywalczył modyfikację unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego, która może oszczędzić budżetowi nawet 60 mld zł w latach 2013-20, a cały kraj uchroni przed drastycznymi podwyżkami cen prądu, gdyż nie wymusi na energetyce wielomiliardowych inwestycji. W kontekście prac nad nową polityką energetyczno-klimatyczną, w październiku 2012 zawetowaliśmy mapę drogową dotyczącą gospodarki niskoemisyjnej. W marcu i czerwcu 2012 podobne stanowisko wobec Energetycznej Mapy Drogowej 2050. Polska tam gdzie mogła to moderowała i blokowała, ale w sposób konstruktywny.
Przed tym feralnym szczytem UE w grudniu 2008 premier Tusk na spotkaniu z kanclerz Angelą Merkel obiecał, że Polska nie zawetuje Pakietu. Dlaczego?
Po pierwsze był związany uprzednią zgodą z 2007 roku,po drugie, mówienie, że można wszystko zablokować w każdym momencie wskazuje na niezrozumienie mechanizmów decyzyjnych Unii Europejskiej. Tak Unia nie działa.
W 2008 roku negocjatorami Pakietu było trzech ministrów z rządu PO. Premier Tusk uznał wyniki negocjacji za sukces. Szef MSZ Radek Sikorski ogłosił nawet grody dla negocjatorów. Dziś nikt nie uważa tego za sukces. Może Donald Tusk się zapędził automatycznie zrzucając winę na „poprzedników”? Jego podwładni nie mogli zablokować zmiany tego roku z 1990 na 2005?
Żeby na to odpowiedzieć, trzeba było być w centrum tych negocjacji. Eksperci, którzy nie są zaangażowani politycznie mówią, że nie można było tego ot tak zahamować. Można było minimalizować niekorzystne aspekty. I rząd PO-PSL to robił. Zajmujemy się jednak problemem już historycznym. Teraz jest to materia, w której potrzebne jest współdziałanie, a nie kłótnia w takim stylu, w jakim rozpoczął to PiS. Dziś mamy poważniejszy problem niż zaszłości.
Jaki?
W tej chwili główna batalia toczy się o to, żeby tego celu emisji CO2 nie podwyższać a presja jest silna. W tej materii Polska zgłaszała już trzykrotnie weto. Walczymy zatem. Istotne jest też to, co dzieje się w tym tygodniu w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, czyli głosowanie w sprawie tzw backloadingu, czyli administracyjnego podniesienia cen emisji CO2. Przegraliśmy już raz 3 głosami głosowanie w europarlamencie, ale później przekonaliśmy innych i kolejne głosowanie wygraliśmy już 19 głosami. Teraz sprawa ta wraca w głosowaniu plenarnym w Strasburgu w tę środę.
Czy ten niekorzystny Pakiet da się renegocjować?
Naszym sprzymierzeńcem paradoksalnie jest kryzys. Spojrzenie Unii w tej sprawie się zmienia. Dowodem jest majowy szczyt energetyczny, z naciskiem na obniżenie cen energii. A to przecież łączy się wprost z kosztownymi celami klimatycznymi. Chodzi o zamrożenie celów emisyjnych pakietu na obecnym pułapie aż do czasu kiedy reszta świata - Chiny, Indie, USA, podążą za Europą. Do tego czasu Polska powinna przeforsować inne, sprawiedliwsze rozłożenie kosztów polityki klimatycznej. Jestem autorem bardzo krytycznej opinii komisji zagranicznej europarlamentu w sprawie polityki energetycznej. Teraz zaś proponuję by wręcz dodać do 3x20 - czwarty cel – obniżkę o 20 proc. cen energii. Choćby przez wprowadzenie gazu łupkowego do koszyka energetycznego, deregulację rynku energii w UE i demonopolizacje dostaw zewnetrznych. W tym kierunku zmierza teraz polski rząd oraz przeciwstawia się dalszemu podnoszeniu celów emisyjnych. Tu potrzebna jest zgoda i mówienie jednym glosem. Nie widzę jednak, żeby opozycja tym sie przejmowała. Woli rozgrywać politycznie sprawy minione.
Jacek Saryusz-Wolski, europoseł Platformy Obywatelskiej