"Super Express": - Podobno Donald Tusk otrzymał propozycję kierowania Radą Europejską i ją odrzucił. To prawda czy tylko PR-owskie zagranie?
Jacek Saryusz-Wolski: - Nieprawda, to tylko szum informacyjny, który często pojawia się w momencie trudnych i napiętych sytuacji. Na szczycie nazwisko premiera Tuska w ogóle w tym kontekście nie padało. Polskie oczekiwania są zupełnie inne. Ma to być wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych albo komisarz ds. energii. I to Polska podtrzymuje. Sprawa jest odroczona do końca sierpnia.
- Odroczona czy już przegrana? Przy chadeku jako szefie Komisji Europejskiej zamiast Radka Sikorskiego ma pasować ktoś od socjalistów i kobieta.
- To błąd w ocenie. Do podziału są trzy najważniejsze stanowiska w UE: szef Komisji Europejskiej, szef Rady Europejskiej i szef unijnej dyplomacji. Jedno z nich wezmą socjaliści, a dwa chadecy. Do tego dochodzi jeszcze funkcja szefa eurostrefy. Jeżeli szefem Rady Europejskiej zostanie kobieta i socjalistka, to sprawa kandydatury Sikorskiego pozostaje aktualna.
- Nie jest tak, że stanowiska w UE, a zwłaszcza jej dyplomacji, dostają postaci raczej bezbarwne, a minister Sikorski jest, powiedzmy... zbyt barwny?
- Nie. Wciąż może dojść do uzgodnień, że obejmie je ktoś z chadeków. Jestem zwolennikiem walki właśnie o to stanowisko, gdyż najważniejsze są jednak sprawy bezpieczeństwa. Wszystkie te nasze autostrady i budynki można zniszczyć kilkoma pociskami. I wolałbym, żeby szefem dyplomacji UE był ktoś, kto czuje sprawy wschodnie i bezpieczeństwa, niż ktoś, kto będzie powtórką z pani Ashton, a może nawet kimś gorszym. Myślę tu o pani Mogherini z Włoch, która jest powszechnie krytykowana za skrajną prorosyjskość i skrajny brak wyczucia spraw ukraińskich.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail