Jacek Santorski

i

Autor: Wojciech Traczyk

Jacek Santorski o słowach RPD: Regularny klaps to przejaw bezradności

2019-06-21 5:12

Rzecznik praw dziecka uznaje, że klaps dla dziecka to nie bicie. Co na to psycholog?

„Super Express”: – Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak powiedział, że należy odróżnić „klaps” od bicia dziecka. Czy rzeczywiście popularny klaps w pupę jest dopuszczalny?
Jacek Santorski: – Jest dopuszczalny, pod warunkiem że jest to maksymalnie jeden raz w życiu dziecka, w sytuacji ekstremalnej. Na przykład pięcioletnie dziecko mimo rozmów z rodzicami i upomnień notorycznie próbuje wbiec na ruchliwą ulicę. Wtedy pojedynczy klaps może być pewnym wstrząsem, który to dziecko zapamięta do końca życia. Jest wyrazem miłości rodzica do dziecka.
– Sam słyszałem o przypadku dziecka, które bawiąc się w bajkę o Czerwonym Kapturku, chciało pokroić siebie i innych nożem, by „ratować babcię i wnuczkę z rąk złego wilka”. Dziecko oberwało, ale o przyczynach swojej kary pamiętało przez całe życie…
– Ja znam inną historię, z okresu międzywojennego. Syn pewnego arystokraty w bardzo poniżający sposób traktował woźnicę. Ojciec dziecka w pewnym momencie, przy świadkach, syna uderzył. Dla wszystkich było to szokiem, a dla tego chłopaka nauczką na całe życie. Ale właśnie tu dochodzimy do sedna problemu. Klaps jest dopuszczalny tylko w szczególnych okolicznościach. Rzecznik praw dziecka absolutnie nie powinien wypowiadać swoich słów.
– Dlaczego?
– Dlatego, że czym innym jest klaps w ekstremalnej sytuacji, będący wyrazem miłości, który dziecko zapamięta na całe życie. Czym innym klaps uznany za regularnie wymierzaną karę, w dodatku w sposób poniżający, na przykład na gołą pupę. Uściślając – chłopak, który raz w życiu został uderzony za pogardę wobec innego człowieka, zapamięta przede wszystkim, za co został ukarany. Podobnie to dziecko, które bawiło się nożem. Dziecko bite regularnie nie będzie już pamiętać, za co kara została mu wymierzona. Będzie pamiętać bezsilność, ból, poniżenie. Regularne kary fizyczne nie są przejawem miłości, ale bezradności i słabości rodziców.
– Ale tu pojawia się inny problem. Bo bezstresowe wychowanie dzieci bez żadnych kar też nie jest chyba rozwiązaniem?
– Ten problem przechodzili swego czasu Niemcy. W tamtejszym społeczeństwie po doświadczeniach z nazizmem postawiono na wychowanie bez żadnych kar. W efekcie w rodzinach doświadczano „terroru” kilkuletnich dzieci. I dzieci te same doświadczały szoku, gdy trafiały do przedszkoli czy szkół, gdzie musiały się poddać już pewnemu rygorowi. Ale pomiędzy wychowaniem bez żadnego rygoru a karami fizycznymi jest wiele innych rozwiązań. Kary cielesne nim nie są.
Rozmawiał Przemysław Harczuk

Nasi Partnerzy polecają