Jacek Dobrzyński: - Ten pan informuje ostatnio o bardzo różnych wykluczających się rzeczach. Dwa miesiące temu mówił, że o nagraniach dowiedział się w dniu publikacji artykułów w jednym z tygodników. Teraz mówi, że informował o podsłuchach Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Antykorupcyjne dużo wcześniej. Mogę się do tego odnieść tylko w jeden sposób: to nie jest prawda. Odczytuję to jako próbę wkręcenia CBA; wmanipulowania nas w tę całą sprawę.
- Autor artykułu Cezary Gmyz mówi, że jest na 100 proc. pewien, że o wszytkim wiedzieliście. Mówi nam, że nie tylko Marek Falenta jest tutaj źródłem informacji.
- Rozmawiałem przed publikacją z redaktorem Gmyzem i szanuję go jako fachowca. Tłumaczyłem mu, że to jest nielogiczne i niespójne. Gdyby szef CBA Paweł Wojtunik wiedział o tym, że istnieją takie nagrania, to przecież nie spotykałby się z nikim w takiej restauracji. W czasie rozmowy redaktor Gmyz podzielił zresztą mój tok rozumowania.
- Może ta informacja nie dotarła do szefa, ale zaginęła gdzieś po drodze?
- Jestem spokojny o przepływ informacji w CBA. O wszystkich ważnych sprawach Paweł Wojtunik jest na bieżąco informowany.
Według Marka Falenty dowodem na prawdziwość jego wersji mają być zabezpieczone na jego komputerze e-maile.
Słyszałem o tym, ale chciałbym zapewnić, że nie mam żadnych informacji na temat tego, że ten pan wysyłał do CBA jakiekolwiek e-maile w tej sprawie.
- Czemu, pana zdaniem, Marek Falenta rozpowszechnia taką wersję wydarzeń?
- Sprawia to wrażenie, jakby pan Falenta chciał przesunąć środek ciężkości. Osoba, o której z relacji medialnych wiadomo, że ma zarzuty w tej sprawie, nagle stara się stać jej ofiarą. Wygląda to na jakąś wielką lipę.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail