Izabela Marcinkiewicz wyjawiła "Super Expressowi" historię upadku tego małżeństwa. - W Londynie byłam dla niego przewodnikiem i tłumaczką, pisałam e-maile po angielsku, pomagałam pisać teksty do wystąpień. Miałam wewnętrzną satysfakcję, jak ktoś go za nie pochwalił - wspomina ich wspólny pobyt w Anglii. I zapewnia, że miała tam bardzo dobrą pracę.
- Zajmowałam się głównie projektami informatyczno-finansowymi i analizą biznesową w kilku bankach. Robiłam takie projekty także m.in. dla firmy Shell. Zarabiałam bardzo dobrze - stwierdza.
Zobacz też: Przyjaciele bronią Kazia Marcinkiewicza. Isabel była leniwa i całymi dniami leżała w łóżku
Znakomite zarobki potwierdza także jej przyjaciółka z Londynu. - Isabel mogła robić zakupy w najlepszych sklepach. Stać ją było na wszystko. Robiła także drogie niespodzianki mężowi. Na przykład finansowała mu wakacje we Włoszech - zapewnia znajoma małżeństwa. - Niepotrzebnie zgodziła się na powrót do Polski. Wtedy zaczął się koszmar w jej małżeństwie - dodaje.
Kilka miesięcy później, jak nam opowiadała Isabel, jej małżeństwo zaczęło się sypać. - To przez niego padł mój biznes z kosmetykami, bo ciągle mnie krytykował. Zaczęłam być dla niego niepotrzebna, niewygodna, a jemu na nowo zamarzył się powrót na salony, bycie w centrum uwagi, poklask. Kiedyś byłam wizytówką i jego trofeum, a zaczęłam być ciężarem. A ja teraz chcę się pozbyć obciążenia psychicznego, jakim mnie obarczał w ciągu ostatnich lat - kwituje.
Z Kazimierzem Marcinkiewiczem nie udało nam się wczoraj skontaktować. Nie odbierał telefonów.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail