"Super Express": - Pana ostatni telefoniczny wywiad dla naszej gazety uważam za nieco nieudany.
Ireneusz Raś: - Za fragment tego wywiadu osobiście przeprosiłem redaktora, który go ze mną przeprowadzał. Ale proszę zrozumieć, że poseł też ma czas wolny. Byłem poza granicami kraju i wydawało mi się, że robię przysługę.
- Tak, zrobił pan przysługę. Był pan na Wembley?
- Tak. I towarzyszyły temu emocje.
- Kibicowanie zaczęło się o godzinie 15?
- Nad tą rozmową ciążyło też moje osobiste doświadczenie sprzed kilku tygodni, kiedy musiałem u dentysty ratować córkę, u której wystąpił wielki obrzęk, a nie chciała się poddać procedurze, która miała ją uratować. Redaktor tego nie rozumiał, ja się uniosłem. Słowo "przepraszam" zostało powiedziane. Zostawmy to.
- Zbliżają się wybory regionalne w strukturach Platformy Obywatelskiej. Pan - dotychczasowy szef małopolskiej PO - nie weźmie w nich udziału...
- Podjąłem tę decyzję po konsultacjach z powiatami, które mnie popierają. Po porażce mojego kandydata w Krakowie musiałbym dysponować całą strukturą poza tym miastem. Było blisko, bo poparcie dla mnie wyniosło 90 proc. Ale start bez 100 proc. nie ma sensu. Wyznaję zasadę, że władza dla samej władzy jest bezcelowa. Władza powinna służyć temu, aby wprowadzać dobre projekty. Dziś kontynuacja mojej polityki nie jest możliwa, a podziały w partii mnie nie interesują. Drużyna małopolskiej Platformy powinna być jedna.
- Jeszcze ciekawiej rysują się wybory we Wrocławiu. Tam Schetyna zetrze się z Protasiewiczem, czyli z osobą namaszczoną przez Tuska.
- Tak, to swoiste Gran Derbi.
- I czyj szalik pan przywdzieje?
- Nie muszę żadnego, bo na szczęście jestem posłem z Małopolski.
- Podobno bukmacherzy stawiają na Schetynę.
- Bukmacherzy od lat stawiają na Schetynę. Ale czarnym koniem ostatnio okazał się Protasiewicz. Wygrał we Wrocławiu, chce sobie ułożyć relacje z Dutkiewiczem. Na pewno przełamał hegemonię. Ale czy to wystarczy, aby pokonać Żelaznego Grzegorza? Tego nie wiem.
- A Dutkiewicz chyba nie jest wielkim przyjacielem Schetyny...
- Na pewno nie jest. Od lat są w sporze. Ale to też dobrze, bo spór o to, w jakim kierunku ma pójść dolnośląska struktura Platformy, będzie sporem ciekawym.
- Czy to prawda, że razem z Andrzejem Biernatem, szefem łódzkiej PO, trzęsiecie panowie Polską od Łodzi do Krakowa?
- Przesada. Ale niewątpliwie jesteśmy przyjaciółmi. Dobrze się rozumiemy i mamy podobne poglądy polityczne. Od czterech lat staramy się wybierać dobre projekty i je wspierać. I w tym roku - tak jak cztery lata temu - wspieraliśmy premiera. Co chyba było widoczne i w mediach, i na korytarzach sejmowych.
- Ma pan sześcioletnią córkę i nie posłał jej pan do szkoły. Ja też mam sześcioletnią córkę - i posłałem.
- Chciałem ją posłać, ale szkoła salezjanek - do której kierujemy z małżonką nasze dzieci - nie otworzyła naboru dla sześciolatków.
- W innym wypadku posłałby pan ją?
- Tak. Byłbym konsekwentny, przecież głosowałem za tym.
- Uważa pan, że referendum w sprawie oświatowej jest niepotrzebne?
- Pytania z referendum to rewolucyjne wywrócenie całego systemu edukacyjnego. Śmiem twierdzić, że to nie jest nam dziś potrzebne. Błędem było ciągłe przesuwanie daty. Kiedy w 2008 r. zapadła decyzja, że sześciolatki pójdą do szkoły, nie było pomysłu referendum.
- Jednak teraz milion obywateli mówi: my chcemy decydować. A pan odpowiada: nie, nie będziecie decydować.
- No ale aż tyle czasu od daty, kiedy decyzja zapadła?
- A pamięta pan, że PO zmieliła milion głosów w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych?
- Nic Platforma nie zmieliła.
- Odsyłam pana do strony www.zmieleni.pl.
- Znam poglądy pana Pawła Kukiza. Ale proszę zwrócić uwagę, że Platforma konsekwentnie wprowadza jednomandatowe okręgi.
- Czyli PO jest "za", tylko wprowadza je niespiesznie?
- W prawie wszystkich samorządach gminnych wybory odbywają się właśnie w taki sposób. Jesteśmy więc "za". Natomiast na wybór do parlamentu w ten sposób nie udaje się zdobyć większości - nawet nasz koalicjant mówi, że nie poprze takich zmian.
- Jarosław Gowin powiedział o PO, że to jest bagno moralne i dlatego z niej odszedł.
- To jest właśnie to, czego polityk z klasą nie mówi. Przecież on w tym bagnie wzrastał, w tym bagnie budował swoją pozycję, z ramienia tego bagna był ministrem, a nawet chciał być szefem tego bagna.
Ireneusz Raś
Obecny szef małopolskich struktur PO