"Super Express": - Rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia do listy leków refundowanych i zamieszanie, które spowodowały, godzą w konstytucyjne prawo do opieki medycznej?
Prof. Irena Lipowicz: - Sprawa jest złożona, ma kilka aspektów. Nie widzę wytłumaczenia dla braku systemu pozwalającego weryfikować pacjentów, którym należy się refundacja. Godzi to w prawa obywatelskie. Pacjent ma poczucie niepewności. Istnieje bowiem zagrożenie, że lekarz odmówi mu wydania recepty na refundowane leki, którą może zrealizować w aptece.
- Jak ocenia pani samą listę leków?
- Rozumiem, że negocjacje ministerstwa z koncernami farmaceutycznymi trwają zwykle do ostatniej chwili, ale trudno mi uwierzyć, że dotyczą one wszystkich leków, gdzie negocjacje można było zacząć wcześniej. Zapewne chodzi o kilka kluczowych pozycji. Należy więc poinformować społeczeństwo, że w tych kilku kwestiach nie można dojść do zgody i rząd w interesie podatników chce negocjować do upadłego, aby uzyskać najkorzystniejsze warunki. Jednak rozstrzygnięcia dotyczące pozostałych pozycji na liście powinny być podane wcześniej do wiadomości, bo taka informacja jest zwyczajnie prawem pacjenta.
- Należałoby oskarżyć urzędników Ministerstwa Zdrowia o ignorancję wobec pacjentów?
- O ignorancji bym tu nie mówiła. Obecna sytuacja jest bowiem pokłosiem tego, że często minister zdrowia może mieć zbyt słabą pozycję wobec NFZ. Nie do końca wiadomo, gdzie kończy się odpowiedzialność ministra, a zaczyna odpowiedzialność NFZ. Powinniśmy też jasno ustalić, dlaczego nie wydano na czas aktów wykonawczych do ustaw.
- W tej konkretnej sytuacji obecny minister zdrowia ponosi winę za chaos i niepewność pacjentów?
- Obecny minister zdrowia zastał tę sytuację w jej końcowej fazie, więc trudno tu mówić o jego osobistej odpowiedzialności. Niemniej istnieje ciągłość odpowiedzialności resortu. A ten nie wywiązał się ze swoich ustawowych obowiązków. Jako rzecznik praw obywatelskich oczekuję przede wszystkim jasnego wyjaśnienia, kiedy np. będzie elektroniczna karta ubezpieczenia zdrowotnego, na którą czekamy od 2004 r. i kto poniósł odpowiedzialność za jej niewprowadzenie.
- Same wyjaśnienia wystarczą, żeby uniknąć podobnego chaosu w przyszłości?
- Wyjaśnienie będzie stanowiło dla mnie podstawę do konkretnych działań. Zobaczymy, czy będzie to np. skarga do Trybunału Konstytucyjnego, czy wnioski systemowe.
- "Protest pieczątkowy" lekarzy także budzi pani wątpliwości?
- Formy protestu są sprawą polityczną, a w takich sprawach się nie wypowiadam. Moją rolą jest natomiast to, aby lekarze mogli spokojnie skupić się na swojej pracy i pomaganiu pacjentom. A w tym wypadku wykonywanie ich obowiązków jest zakłócone przez niejasną sytuację administracyjną, choć mam nadzieję, że będą pamiętali głównie o dobru pacjenta.
- Wydaje się pani, że poprzez tę niejasną sytuację państwo zawiodło obywateli?
- Nie wikłałabym w to całego państwa. Mamy konkretny resort, który moim zdaniem zawiódł w rozwiązaniu sprawy i przygotowaniu informacji dla społeczeństwa.
Irena Lipowicz
Rzecznik Praw Obywatelskich