Dokumnety powinny trafić do Instytut Pamięci Narodowej już wcześniej, ale zdaniem byłego szefa resortu obrony nardowej, Tomasza Siemoniaka zawinił urzędnik z departamentu kadr MON. I tłumaczy, że za jego kierownictwa oświadczenia lustracyjne były każdego roku przekazywane do IPN. A to, że w 2015 roku tak się nie stało, jest i dla niego zagadką: - Przecież ci oficerowi świadomie złożyli oświadczenia i nie wiedzieli, że nie zostaną przekazane do IPN - zauważa Siemoniak. Sądzę, że to jest próba budowania takiego wrażenia w opinii publicznej, że coś jest na rzeczy, coś jest nie tak i tak naprawdę jacyś agenci odchodzą w gruncie rzeczy, a nie nasi wybitni dowódcy i najlepsi oficerowie - wyjaśnia Siemonika w rozmowie z RMF FM.
Czytaj: Wybór Tuska sfałszowany?