Imposybilizm Kaczyńskiego
Rok 2021 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia – można Sienkiewiczem podsumować ostatnie 12 miesięcy. Rozpad koalicji, powrót Tuska i zmieniające się okoliczności ekonomiczne nadały polskiej polityce nową dynamikę, która w zbliżającym się 2022 r. będzie podważać status quo znane z ostatnich 6 lat rządów PiS.
To był bez wątpienia przełomowy rok dla rządowej większości. Nikt już nie mówi o zjednoczonej prawicy, bo ta zniknęła ze sceny politycznej wraz z wyrzuceniem Jarosława Gowina z rządu. Kaczyński stracił przez to w miarę stabilną większość. Owszem, Gowin potrafił komplikować prezesowi życie, ale okręt PiS był dzięki niemu bardziej sterowny i sprawczy. Łatając dziury po Porozumieniu Kaczyński zmuszony był klecić większość parlamentarną z wolnych elektronów, których trochę na Wiejskiej narobiło. Dogodzenie licznym nieformalnym koalicjantom, zatrzymało nieźle naoliwioną machinę parlamentarną.
W PiS wpadł w pułapkę czegoś, co sam Kaczyński nazwał kiedyś imposybilizmem. Państwo w dużej mierze przestało być rządzone, a zaczęło być zwyczajnie administrowane, pokazując wyraźnie poważny kryzys władzy Nowogrodzkiej. Kaczyński niby nadal jest najsilniejszym politykiem w Polsce, ale jednocześnie coraz częściej znajduje się w sytuacji psa, którym macha ogon. PiS stał się zakładnikiem radykałów, którzy gwarantują mu większość i nie ma już chyba obszaru, gdzie mógłby prowadzić sensowną politykę. Nawet gdyby bardzo chciał. Mówiąc krótko, PiS wkroczył w fazę procesów gnilnych.
Polecany artykuł:
Niemożność Tuska
Wydawałoby się, że nie ma lepszej okazji, by nastąpił powrót z dawna wypatrywanego zbawcy, który wszedłby na podmęczony PiS i go dobił. Donald Tusk przestał w końcu hamletyzować i w lipcu ogłosił, że znów jest w polskiej polityce. Spodziewanego efektu Tuska jednak nie było. Co prawda powstrzymał niekończące się straty PO, zabierając paliwo konkurencyjnemu Hołowni, ale skończyło się na powstrzymaniu rozbicia dzielnicowego. Na ofensywę przeciw PiS zabrakło sił i środków. Choć część odwodów PiS zdezerterowała z elektoratu tej partii, nie zasilili oni oddziałów opozycji.
A takich dezerterów będzie więcej. W 2021 r. skończyła się bowiem pisowska mała stabilizacja. Wzrost inflacji, szalejące ceny i nadciągające wysokie rachunki za energię uderzają w image PiS jako partii dobrobytu. Zbliżający się rok będzie rokiem drożyzny, która dołoży się do rozczarowania rządami Kaczyńskiego i spółki. Wielu wyborcom odczuwalne pogorszenie sytuacji materialnej odbierze powody, by wspierać rządzącą partię. Skoro niemała część Polaków głosuje portfelami, spustoszenie, jakie w nich zapanowało, źle wróży PiS.
Pytanie, czy z tej nadarzającej się okazji będzie potrafiła skorzystać opozycja. Odpowiedź na nie zdefiniuje nam to, jak będzie wyglądał 2022 r.