Ile zarabiają putinowscy propagandyści?
Bez wątpienia kluczową rolę w reżimie Władimira Putina odgrywa propaganda, która steruje umysłami Rosjan od najwcześniejszych lat. Przewija się ona w szkołach, ale też w telewizji, gdzie wciąż wojnę na Ukrainie nazywa się “operacją wojskową” i wyjaśnia, że ma ona na celu “denazyfikację” Ukrainy.
Pierwszymi marionetkami putinowskiej propagandy są Władimir Sołowjow, prezenter telewizyjny z Kanału 1, który od wielu lat dba o wysokie notowania prezydenta Rosji. Nie można też zapomnieć o proklemlowskim małżeństwie. Jewgienij Popow oraz Olga Skabiejewa prowadzą talk-show "60 Minut". Skabiejewa, nazywa "żelazną lalką Putina" prowadziła m.in. galę "Koncert poparcia dla świata bez nazizmu" z udziałem prezydenta Rosji na Łużnikach, gdzie Putin chwalił działania rosyjskich sił na Ukrainie.
Teraz wiadomo już, ile dostają za swoją “ciężką pracę”.
Rosyjska Duma Państwowa na oficjalnej stronie internetowej ujawniła również oświadczenia majątkowe deputowanych. Wśród nich jest właśnie duet “dziennikarzy”. Dzięki udostępnionym danym wiemy, że miesięczny dochód pary propagandystów wynosi około 2,8 mln rubli, czyli około 144 tysięcy złotych. W ubiegłym roku zarobili łącznie blisko 33,5 mln rubli, co jest równowartością około 1,7 mln złotych.
Wyrwa w propagandowej zasłonie?
Porażki rosyjskiej armii jednak docierają do Rosjan i pojawiają się głosy, aby zaprzestać działań na terenie Ukrainy. Jak pisaliśmy w niedzielę (17.04), na kanale Rossija 1 jeden z gości programu wyłamał się i powiedział wprost, że nadszedł czas na zakończenie działań militarnych, bo "operacja specjalna" w Ukrainie nie idzie zgodnie z planem Kremla.
- Zostawmy denazyfikację Ukrainy Ukraińcom. My nie możemy tego za nich robić. Czy musimy pakować się w drugi Afganistan, albo nawet gorzej? - pytał jeden z ekspertów zaproszonych do studia.
- Tam jest jeszcze więcej ludzi, którzy potrafią jeszcze lepiej posługiwać się bronią. Nie potrzebujemy tego - zaznaczył i dodał: "Dość tego. Armia wykonała swoje zadanie. Dajmy dyplomatom, albo jakiś organizacjom rozwiązać te problemy. Armia nie może być organem decyzyjnym w tych sprawach".