Hubert Biskupski: Ile warte jest słowo polityka

2011-07-02 4:05

W gębie politycy potrafią być bardzo mocni. Szczególnie w kampanii wyborczej. Potrafią zapewnić, że zamrożą kurs franka szwajcarskiego, wprowadzą dodatek drożyźniany albo wybudują ileś tam tysięcy kilometrów autostrad. Potrafią też zatańczyć na paradzie gejów i lesbijek, obiecując im, że w Sejmie będą walczyć o ich prawa.

Kiedy jednak życie da im szansę realizacji obietnic, zapominają o nich. W dzisiejszym "Super Expressie" (na str. 3) opisujemy historię tajemniczego zniknięcia posła SLD Ryszarda Kalisza. Ten werbalny obrońca praw mniejszości seksualnych miał podczas posiedzenia Sejmu prezentować projekt nowelizacji kodeksu karnego w zakresie skuteczniejszej ochrony przed przestępstwami popełnianymi z nienawiści wobec mniejszości seksualnych. Miał, ale gdzieś zniknął. Być może powodem jego absencji była nieświeża sałatka z sejmowego bufetu, która zatruła delikatny żołądek posła. A może, mówiąc kolokwialnie, olał swój elektorat. Przecież przed wyborami jeszcze ze sto razy zaproszą go do telewizji, gdzie będzie mógł wygłosić swoje tyrady o tym, jak bardzo na sercu leży mu los jego wyborców. Niestety, Kalisz nie jest wyjątkiem. On raczej potwierdza obowiązującą u nas regułę.

W polityce, jak się okazuje, powiedzieć można wszystko. Każdą brednię, każde kłamstwo. Dlatego bardziej patrzmy na to, co robią politycy, a mniej słuchajmy tego, czym nas próbują mamić.