"Super Express": - Jak pan ocenia wynik?
Paweł Wroński: - Gdyby różnica między Komorowskim a Kaczyńskim miała być większa niż kilka procent, oznaczałoby to dużą niespodziankę. Wszystkie sondaże potwierdzają duży sukces Napieralskiego.
- Kampania Kaczyńskiego wydawała się wyraźnie lepsza od jego głównego konkurenta, ale pod koniec wyhamowała. Pokazywały to też sondaże.
- Myślę, że pod koniec kampania szefa PiS okazała się mocno niewiarygodna. Ludzie zaczęli się zastanawiać nad jego przemianą, zwłaszcza że przestał być aniołkiem pokoju i zaczął atakować. Myślę, że zaplecze Kaczyńskiego nieco przesadziło. Było za mało wiary w ludzką pamięć, za dużo picu. Istotne jest też to, że po wielu wpadkach końcówka Komorowskiego była wyraźnie lepsza niż jego początek.
- Jak będzie w II turze?
- Istotna będzie frekwencja. Gdyby pojawiło się dużo mniej lub dużo więcej wyborców, to wynik nie jest przesądzony. Mamy pierwszy raz wybory w okresie wakacji i to jest wciąż pewna niewiadoma. Komorowski może też mieć nadzieję na powrót części wyborców, którzy zdecydowali się poprzeć Napieralskiego. Większość wyborców lidera SLD wcześniej w ogóle nie chciała iść na wybory. To taka wartość dodana. I w drugiej turze, nie mając swojego kandydata, może pozostać w domu. Istnieje też dość duża korelacja między wyborcami starszymi, uboższymi, z małych miejscowości i głosującymi na PiS. A te osoby w czasie wakacji zostają w domach.