Po śmierci posłanki Jolanty Szczypińskiej Internet zalała fala obrzydliwej radości. Ludzie radowali się ze śmierci działaczki PiS, wyzywali ją, obrzucali wulgarnymi wyzwiskami. I większość nie czyniła tego skryta za jakimś enigmatycznym pseudonimem i surrealistycznym awatarem. Robiono to z otwartą przyłbicą, pod własnym nazwiskiem, uśmiechając się ze zdjęć profilowych. Jawne barbarzyństwo nie było powodem do wstydu. Wręcz przeciwnie.
Oczywiście i niestety to barbarzyństwo nie dotknęło wyłącznie przeciwników PiS. Były sytuacje, w których podobnie haniebnie zachowywali się ludzie mający się za prawicowców (a będący tylko dzikusami hasający poza normami cywilizacyjnymi). I nie chcę teraz udowadniać, że jestem jakimś tam symetrystą, tylko że zdziczenie dotyka także „naszych”, a nie tylko „tamtych”, czyli z definicji gorszych. Barbarzyńcy są wśród nas. Pod koniec 18 roku XXI wieku.
Ale myślę też – i to pocieszające – że nas, ludzi cywilizowanych i po prostu dobrych jest więcej. Nie powinniśmy zatem przyzwalać na tak jawne zło. Jeśli jakiś nasz znajomy popełnia w mediach społecznościowych tak barbarzyńskie wpisy, to po prostu go wyrzucajmy. Nie tłumaczmy go, nie przymykajmy oczu. Niech nie czują akceptacji i przyzwolenia. Niech się wstydzą z powodu swoich słów. Uratujmy nas samych przed barbarzyńcami.