Sęk w tym, że kampanie profrekwencyjne z daleka zalatują obłudą. Bo niby chodzi w nich o to, żeby ludzie wypełnili swój obywatelski obowiązek i poszli głosować. Ale tak naprawdę to NASI mają iść głosować po to, żeby TAMCI nie wygrali. A w ogóle jeżeli wyborcy TAMTYCH zostaną w domu, to tym lepiej. Frekwencja frekwencją, demokracja demokracją, ale zwycięstwo musi być po naszej stronie.
Zauważmy, że wszelkie kampanie profrekwencyjne gromadzą autorytety związane z jedną tylko stroną politycznego sporu. Tak było choćby w kontrowersyjnej kampanii „Nie świruj, idź na wybory”, gdzie pojawiali się wyłącznie przeciwnicy „dobrej zmiany” i ani jeden jej zwolennik. Nie chodziło zatem o szlachetny cel jakim jest przebudzenie obywatelskie, lecz o mobilizację elektoratu opozycji i przypomnienie, że rządy PiS to szaleństwo, z którym jak najszybciej trzeba skończyć.
Dlatego z ogromną radością witam kampanię mojej ulubionej telewizji Comedy Central, w której występują wybitni Polacy tacy jak Józef Piłsudski czy Maria Skłodowska-Curie. Nie dość, że filmy są zabawne, przesączone historyczną wiedzą i nowocześnie zrobione, to jeszcze uderzają we właściwe tony. Nie straszą zwycięstwem TAMTYCH czy OWAMTYCH, nie podpowiadają kto ma wygrać, a kto przegrać, lecz odwołują się do poczucia odpowiedzialności za państwo i patriotyzmu.
I jest to jakoś symptomatyczne, że najlepszą kampanię profrekwencyjną robi kanał komediowy.