Wystarczyło zrobić kilka rozpaczliwie oczywistych rzeczy. Kiedy Amerykanie ponieśli kompromitującą klęskę z Zatoce Świń na Kubie, amerykańska administracja stwierdziła, że był to wynik zbyt optymistycznego planowania. Zespół, który pracował nad operacją, był tak zachwycony własnymi planami, że ignorował wszelkie trudności i negatywne scenariusze. Efektem była klapa, ale też wniosek na przyszłość – że zespołowi opracowującemu jakiekolwiek plany towarzyszyć ma drugi team, którego zadaniem jest wyłapywanie słabości w koncepcjach pierwszego.
Od tej pory taki model pracy jest dość powszechny. A jednak zabrakło go przy tworzeniu Polskiego Ładu. Dopiero teraz, z tego co wiem, przy poprawkach do PŁ taki dualizm jest czy ma być realizowany.
>>>Polacy ogromnie surowi dla Polskiego Ładu. Miażdżące wyniki sondażu
Drugą oczywistą kwestią jest pośpiech, z jaką program przygotowywano. Sukces miał być na już, na teraz. Przy skali projektu musiało to prowadzić do niedoróbek, a jeśli nawet przyjmiemy najbardziej optymistyczną rządową wersję, że tych niedoróbek nie ma, to oczywistym efektem tak wielkich zmian musiało być zagubienie społeczeństwa, a konkretnie księgowych, działów kadr, przedsiębiorców. Przynajmniej roczne vacatio legis dla tak ogromnego projektu, które dałoby czas na rozeznanie się w nim, to absolutne minimum. Pozwoliłoby to uniknąć nagłej eksplozji chaosu.
Dlaczego zatem popełniono te błędy? Odpowiedzi szukałbym w pewnym zdaniu z książki Johna Lewisa Gaddisa „Geniusze strategii”. Pisze on: „Zdrowy rozsądek jest niczym powietrze. Im wyżej się wspinasz, tym bardziej się rozrzedza.”
Naprawdę mądre słowa, cała historia jest ich doskonałym potwierdzeniem.
>>>Igor Zalewski o drożyźnie. Tego nikt się nie spodziewał
>>>Igor Zalewski z pesymizmem o Nowym Roku. Ciekawe czasy