"Super Express": - Nie milkną zachwyty nad Oscarem dla "Idy". Podziela pan ten entuzjazm?
Jerzy Zelnik: - Oczywiście. To ogromna promocja polskiej kultury w ogóle i polskiego kina w szczególności. Liczę, że Oscar dla "Idy" będzie impulsem dla naszego filmu i podkreśleniem jego wieloletniej już obecności w światowej kinematografii. Były różne pogody i niepogody polskiego kina, ale zawsze się liczyło. Mieliśmy już wiele nominacji do Oscara, ale nie zawsze istniała zdolność do promocji naszych filmów. Tak stało się choćby z "Faraonem", który był ewidentnym kandydatem do Oscara, ale zabrakło pieniędzy i być może właściwej organizacji, żeby dzieło Jerzego Kawalerowicza właściwie wypromować.
- Albo tak jak było z "Nożem w wodzie" Polańskiego, który trafił na konkurencję nie do przebicia, czyli "8 1/2" - absolutne arcydzieło kina autorstwa Felliniego. Tym razem, mimo silnej konkurencji, udało się chyba właściwie dotrzeć do Akademii.
- I wszyscy się z tego cieszymy, bo każdy sukces, choćby w dziedzinie kultury, jest sukcesem nas wszystkich. To promuje nas wszystkich i na tej fali sukcesu możemy się wznosić. Mało tego - wydaje mi się, że dodaje nam to wigoru, żebyśmy podwyższali jakość we wszystkich dziedzinach życia.
- Teraz Oscar dla "Idy". Chwilę wcześniej Srebrny Niedźwiedź na jednym z najważniejszych festiwali świata w Berlinie dla Małgorzaty Szumowskiej. Sukces goni sukces.
- To dowód na to, że film polski przestał się okopywać albo w naśladownictwie czegoś, co jest na Zachodzie, albo jakiejś łatwej rozrywki. Polska kinematografia, jak kiedyś, zaczyna znów mówić własnym, niepowtarzalnym głosem. To jest ogromnie budujące.
- Myśli pan, że jest szansa, że tak jak kilka lat temu pojawiła się moda na kino irańskie, a potem na kino rumuńskie, tak teraz pojawi się na świecie moda na kino polskie?
- Tu nie chodzi o modę, bo za nią często kryje się polityczna poprawność. Chodzi o rzeczywiste docenienie jakości artystycznej. Jeśli mogę być uczciwy wobec własnego sumienie, to "Ida" wydaje mi się bardzo pięknym, świetnie opowiedzianym filmem, ale nie rzuca mnie na kolana. Były filmy, które robiły na mnie większe wrażenie. Natomiast jeśli dzięki "Idzie" polskie kino będzie bardziej rozpoznawalne i dzięki niemu będziemy mogli lepiej promować się na międzynarodowej arenie sztuki, to chwała temu filmowi.
- Po przyznaniu Oscara wracają jednak zarzuty wobec "Idy", że to kino antypolskie.
- To są jakieś bzdury. Można tylko wzruszyć na nie ramionami, bo cóż w tym filmie jest antypolskiego? Równie dobrze mogłyby się oburzyć środowiska żydowskie, że jedna Żydówka ma wyrzuty sumienia, bo wydawała wyroki w okresie stalinizmu, a druga zamiast nawrócić się na religię przodków, wraca do zakonu. Nie, nie widzę w tym filmie wątków antypolskich. Oczywiście, żyjemy w kraju, w którym wolność przejawia się w Internecie, gdzie każdy może pisać, co chce.
Zobacz: Oscary 2015. Pawlikowski oburzony krytyką Idy: "Ida budzi kontrowersje? To są jakieś jaja!"
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail