- Adamowicz starał się Głodzia trzymać na dystans. Oczywiście były sytuacje przymusowe, jak np. urodziny arcybiskupa. Na tych urodzinach bywali wszyscy. Również prezydenci Gdyni Wojciech Szczurek i Sopotu Jacek Karnowski. To były wielkie przyjęcia – wspomina Antoni Pawlak na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”. „Wódka?” - zapytała prowadząca wywiad Magdalena Rigamonti. - Oczywiście. Alkohol był na każdej imprezie Głodzia. Urodziny, rocznica ingresu… Wszyscy samorządowi politycy chodzili na te przyjęcia. Taki kraj. Nie odpowiadało mi to, ale to walka z wiatrakami. Podobnie jak to, że wszystko musi święcić ksiądz. Każdą budowę, drogę, instytucję – dodawał.
O mocnej głowie Metropolity Gdańskiego krążą legendy. To podobno on stoi za „kontuzją goleni” Aleksandra Kwaśniewskiego, który podczas wizyty w Charkowie nie mógł utrzymać równowagi.
„Wszyscy dziennikarze, którzy tam byli, wiedzieli i opowiadali po całej Warszawie, że to biskup Głódź uczynił, ale on ma mocną głowę, a Kwaśniewski słabą, więc po biskupie widać nie było, a po prezydencie - było. Pili jednak obaj w takim miejscu. Dlaczegóż to osobę duchowego otoczono wówczas taką dziennikarską dyskrecją? Chyba nie z powodu braku odwagi? A może po prostu wszyscy są w spisku?” - pisała dziennikarka Janina Paradowska. - On ma taka głowę, że nigdy nie potrafiliśmy się zorientować, jak dużo wypił. Nic po nim nie widać. Gdy czuliśmy, że kolejny kieliszek skończy się bardzo źle, tłumaczyliśmy, że musimy wracać do Warszawy, bo trwa posiedzenie Sejmu. Musieliśmy wtedy wypić karnego i dopiero nas puszczał – wspominał zaś jakiś czas temu w Wirtualnej Polsce pewien polityk, który zna arcybiskupa i u niego bywał.
ZOBACZ TEŻ: Abp. Głódź UPIŁ Aleksandra KWAŚNIEWSKIEGO? Wypili MORZE WHISKY