Wydawać by się mogło, że Święto Niepodległości należy do tych, które nie powinny wzbudzać większych kontrowersji. Niepodległość stanowi bowiem wartość niemal dla wszystkich naszych współobywateli, a spór pomiędzy koncepcjami Dmowskiego i Piłsudskiego dawno już wygasł, nawet wśród epigonów tych polityków.
Dlaczego zatem zamiast radosnego świętowania, rodzinnych pikników, uroczystych parad i tego wszystkiego, co znamy ze święta niepodległości w USA czy rocznicy rewolucji we Francji, oglądaliśmy wczoraj hordy zakapturzonych bandytów atakujących policję? Moim zdaniem winę za to ponoszą organizatorzy Marszu Niepodległości i Kolorowej Niepodległej, którzy wbrew swoim górnolotnym deklaracjom dążyli do zadymy i sztucznie eskalowali konflikt. Szczególny powód do dumy mogą mieć prawdziwi patrioci z Marszu Niepodległości - 40 rannych policjantów, powybijane szyby, spalone samochody, pobici uczestnicy... Zapewne jeszcze dzisiaj z ust niektórych polityków PiS usłyszymy o brutalnej akcji przeciw prawdziwym Polakom.
No bo przecież jak ktoś niesie biało-czerwoną flagę i idzie w Marszu Niepodległości, musi być patriotą. Taką "logikę" już próbowano stosować wobec stadionowych bandytów, którzy stawali się patriotami, bo zapalili znicz na cmentarzu powstańców warszawskich albo na transparencie wypisali nazwisko bohatera, o którym tak naprawdę nie mieli większego pojęcia.
Dla mnie ci zakapturzeni bandyci stanowią zaprzeczenie patriotyzmu - profanują narodowe święto i niszczą wspólne mienie, za które zapłacimy z naszych podatków.