Zamiast wykorzystywać pieniądze pochodzące z naszych podatków, partie miałyby pozyskiwać środki ze składek członkowskich, darowizn, spadków, oprocentowania lokat i sprzedaży majątku. Oszczędność dla budżetu - 55 mln zł rocznie. Mamy się cieszyć? Niestety, nie ma powodu, bo to populizm. Populizm niezbyt mądry i niebezpieczny. Napiszę coś, co zapewne niektórych zirytuje. Demokracja, chcemy tego czy nie, musi kosztować. Kosztują wybory, kosztują referenda, kosztuje utrzymywanie posłów i senatorów, kosztują też w końcu partie polityczne. Jeżeli chodzi tylko o to, żeby było taniej, to przecież wybory można zastąpić losowaniem. I zamiast wybierać 460 posłów, wyciągać z maszyny losującej np. dziesięciu. Ależ byłyby to oszczędności dla budżetu! Żarty na bok.
Jeśli projekt PO wszedłby w życie, powstałoby olbrzymie niebezpieczeństwo zwyczajnego kupowania partii politycznych przez biznes. Zgodnie z prawem pan X mógłby przekazać 10 mln zł darowizny. A potem oczekiwać rewanżu w postaci odpowiednich ustaw. Demokrację zastąpiłaby plutokracja.
Na szczęście tak się nie stanie, bo poza marginalną Solidarną Polską nikt tego projektu nie poprze.