Pisze on m.in., że protest lekarzy jest słuszny, bo NFZ chce karać lekarzy za przepisanie leków refundowanych osobom nieuprawnionym, a dla lekarzy "podstawą wystawienia recepty jest oświadczenie pacjenta o tym, że jest ubezpieczony".
No cóż, pan rzecznik najwyraźniej dawno nie był u lekarza. Medycy, zarówno w publicznych, jak i w prywatnych ośrodkach, już od wielu miesięcy żądają od pacjentów dokumentu potwierdzającego odprowadzanie składek. Choć jest to absurdalne, żądają takiegoż dokumentu nawet w przypadku dzieci, które - to pan rzecznik powinien wiedzieć - mają zagwarantowane przez państwo ubezpieczenie co najmniej do 18. roku życia.
Być może pan rzecznik nie wie, albo wie, tylko udaje, że nie wie, iż ubezpieczeniem NFZ objętych jest... niemal 100 proc. obywateli. Dokładnie 37 408 261 osób. W zeszłym roku kontrole NFZ wykryły w całym kraju... 6 (słownie sześć) recept wypisanych osobom nieuprawnionym. Tak więc problem karania lekarzy za wypisywanie leków refundowanych osobom nieuprawnionym w rzeczywistości nie istnieje.
Nie sądzę też, że osobom wykształconym, po sześciu latach studiów, a często po wielu latach specjalizacji może sprawić trudność prawidłowe wypisanie recepty. Choć panu rzecznikowi najwyraźniej trudność sprawiło przeczytanie ze zrozumieniem mojego niezbyt długiego komentarza i odczytanie imienia - Hubert, a nie Robert, jak mnie pan Kużawczyk nazywa.
Nie mam żadnych wątpliwości, że podnoszone przez związki lekarskie i pana rzecznika argumenty na rzecz strajku są kłamliwe. Panowie i panie w białych kitlach, w tym proteście wymierzonym w pacjentów chodzi tylko o wasze kieszenie. I jest on, powtórzę to, nieodpowiedzialny i podły.