Hubert Biskupski

i

Autor: ARCHIWUM

Hubert Biskupski: przegraliśmy batalię o tytoń - Polacy, frajerzy Europy

2013-07-11 4:00

Helmut Schmidt, były kanclerz Niemiec, trzyma w domu 200 kartonów papierosów mentolowych w obawie przed wprowadzeniem przez Unię Europejską zakazu ich sprzedaży. Po wczorajszym głosowaniu Europejskiej Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności leciwy ekskanclerz i miłośnicy mentoli mogą odetchnąć. Zakazu nie będzie. Niestety, odetchnąć nie mogą polscy plantatorzy tytoniu i polscy producenci papierosów. Komisja Zdrowia, mimo polskich protestów, zgodziła się bowiem na zakaz produkcji i sprzedaży tzw. slimów, które stanowią dużą część naszego rynku. Kilkadziesiąt tysięcy osób może stracić u nas pracę, a rynek niechybnie zaleją mentole szmuglowane z Rosji czy Białorusi. Straci więc i budżet.

Zanim rozwinę temat, dwa słowa wyjaśnienia. Nie palę, nigdy nie paliłem i palenia nie pochwalam. Wiem też, że zyski, jakie osiąga budżet państwa z tytułu akcyzy i VAT-u na wyroby tytoniowe, są wielokrotnie mniejsze niż wydatki tego samego budżetu na leczenie chorób spowodowanych paleniem. Ale wyznaję zasadę, że jeśli ktoś jest dorosły, to ma prawo do decydowania o swoim życiu i zdrowiu.

Europosłowie swoją krucjatę przeciwko slimom i papierosom smakowym opakowali w piękne hasła - walki z nikotynizmem i ochroną młodzieży przed zgubnym nałogiem. I przekonują, że po wprowadzeniu tytoniowej dyrektywy spadnie sprzedaż papierosów. Jakież to piękne, nieprawdaż?

Tyle że zupełnie nieprawdziwe! Bo przecież młodzież będzie mogła nadal się truć "grubym" papierosem. Skąd więc pomysł, by ograniczyć sprzedaż tylko części wyrobów tytoniowych? Oczywiście nie z troski o nasze zdrowie. To zwykła brutalna wojna o pieniądze. Zaaprobowana wczoraj dyrektywa tytoniowa - tak się dziwnie składa - uderza przede wszystkim w polski rynek. Zyskają wielcy plantatorzy i producenci, m.in. we Włoszech i Wielkiej Brytanii. Stracimy my. No cóż, kolejny raz wyszliśmy na frajerów Europy.