Na decyzję Andrzeja Dudy czekają też dwie inne ustawy dotyczące sądownictwa: nowela ustawy o KRS oraz nowela prawa o ustroju sądów powszechnych. I są to ustawy złe, bo zamiast reformować wymiar sprawiedliwości, podporządkowują go rządzącej partii, czyli demolują jeszcze bardziej, stwarzając zagrożenie dla naszej wolności.
O tym, że te ustawy są złe, mówią i piszą nie tylko przedstawiciele opozycji. Senator z klubu PiS Aleksander Bobko wbrew partyjnym instrukcjom zgłosił aż pięć poprawek do ustawy o SN. Zakwestionował m.in. przepis wygaszający kadencję I prezesa SN, który jest powoływany przez prezydenta na sześcioletnią kadencję, a długość tej kadencji jest zapisana w konstytucji. Jego poprawki zostały jednak odrzucone.
Przed prezydentem trudna decyzja. Weto oznacza oczywiście narażenie się PiS-owskiemu betonowi i silne ataki z tej strony. Próbkę tego już zresztą mieliśmy, gdy prezydent zażądał wprowadzenia zapisu, że sędziów do KRS wybiera Sejm nie zwykłą większością, ale trzema piątymi głosów. Łatwo więc sobie wyobrazić, co będzie się działo, kiedy Andrzej Duda odeśle ustawy do ponownego rozpatrzenia. Ale weto, a w zasadzie trzy weta, są w obecnej sytuacji najlepszym rozwiązaniem. Najlepszym dla Polski, najlepszym dla obywateli, najlepszym również dla prezydenta.
Po pierwsze, prezydent jako strażnik konstytucji nie powinien zaakceptować ustaw, które ewidentnie z tą konstytucją są sprzeczne (patrz art. 183 ustawy zasadniczej).
Po drugie, prezydent powinien stać na straży naszej wolności, a ta wolność zostanie zagrożona, gdy to rządzący politycy zadecydują o tym, kto i jak będzie nas sądził.
Po trzecie, prezydent nie powinien przyjąć ustaw, które były procedowane w skandaliczny sposób, o czym dobrze wie, gdyż przyznał to prezydencki rzecznik.
Po czwarte, prezydent powinien wsłuchać się w głos Polaków. Sondaż KANTAR Millward Brown wskazuje, że aż 55 proc. respondentów oczekuje od Andrzeja Dudy weta. Weta oczekują również dziesiątki czy wręcz setki tysięcy ludzi protestujących od kilku dni w ponad 100 miastach Polski. I wbrew niemądrym opiniom wiceministra spraw wewnętrznych, nie są to żadni zdrajcy i esbecy, ale głównie młodzi ludzie, którzy w swoje DNA mają wdrukowany gen wolności.
Po piąte, jeśli prezydenta nie przekonują sondaże i spontaniczne manifestacje, to niech wsłucha się w głos prawicowych publicystów. Niech wsłucha się w opinię Piotra Zaremby, który w portalu wPolityce napisał, że ustawa o SN to o jeden most za daleko. Niech przeczyta teksty Tomasza Wróblewskiego czy Rafała Ziemkiewicza, którzy też oczekują weta.
Po szóste, prezydent, wetując te buble, wyleje kubeł zimnej wody na rozpalone głowy szaleńców, którzy chcieliby Majdanu w Warszawie i wytrąci z rąk opozycji poważny oręż. Uspokoi wzburzone fale, które od kilku dni zalewają Polskę.
Wraz z wetem prezydent powinien złożyć do Sejmu własne projekty ustaw rzeczywiście reformujące wymiar sprawiedliwości. Zgodne z konstytucją, pozbawione licznych wad obecnych ustaw, a następnie procedowane zgodnie ze sztuką legislacji i poddane konsultacjom społecznym. W ten sposób nie tylko nie zatrzyma dzieła naprawy Rzeczypospolitej, ale da mu nowy impuls. Bo wymiar sprawiedliwości wymaga naprawy. Trwałej naprawy.
Panie prezydencie! Odwagi!