Tylko w 2009 r. - roku szalejącego kryzysu - liczba urzędników zwiększyła się o niemal 40 tysięcy (ponad 10 proc.). O ile jeszcze można znaleźć uzasadnienie dla wzrostu zatrudnienia w samorządach - zwiększone zadania związane z absorpcją funduszy unijnych - o tyle nie sposób racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego tak gwałtownie powiększa się zatrudnienie w administracji państwowej. Przecież państwu nie przybyło nagle zadań!
Jeszcze kilka miesięcy temu główny doradca premiera Michał Boni zapowiadał, że w ramach szukania oszczędności zostanie zwolnionych 40 tys. urzędników. Dziś już wiemy, że tych zwolnień nie będzie. Rządowi najwyraźniej łatwiej oszczędzać na innych niż na sobie.
Przeczytaj koniecznie: Arkadiusz Protas: Biurokracja znacząco hamuje rozwój kraju