Warto zwrócić uwagę, kto tym razem dostał nagrody. Wyjąwszy dyrektorów generalnych, nie są to merytoryczni pracownicy resortów, a członkowie gabinetów politycznych. No cóż, patologia goni patologię. Bo gabinety polityczne są absolutną patologią polskiego systemu. Zatrudnienie znajdują w nich ludzie na zasadzie zwykłego kolesiostwa. Nie ma żadnych konkursów czy naborów. Nie obowiązują żadne kryteria wiedzy, wykształcenia czy doświadczenia. Równie dobrze można być niezbyt rozgarniętym studentem pierwszego roku, jak i emerytem, który nie załapał się do Sejmu, czy samorządu, a potrzebuje kilku dodatkowych tysięcy. Najważniejsze to być kumplem ministra, działać w młodzieżówce albo wiernie służyć rządzącej partii.
Od wielu lat toczy się dyskusja na temat sensowności, a raczej bezsensowności tej instytucji. Niestety, zazwyczaj inicjuje ją opozycja, która po zdobyciu władzy szybko zapomina o swoich planach. 17 resortów,
a w niektórych nawet siedmiu członków gabinetów politycznych. To niemal 100 dobrze płatnych etatów, które można obsadzać w dowolny sposób, nawet bez stwarzania jakichkolwiek pozorów uczciwości czy obiektywizmu. Żadna władza dobrowolnie z tego nie zrezygnuje. Dlatego trzeba ujawniać takie skandale, jak ten, o którym piszemy dzisiaj, i napiętnować takie postępowanie. Kropla drąży skałę.