Nieraz byłem świadkiem, jak w aptece pacjent po usłyszeniu, ile ma zapłacić, odchodził strapiony od kasy. Albo dokonywał trudnego wyboru, które leki z listy wykreślić, a które wykupić. I nie zawsze był to emeryt, choć zapewne ludzi starszych podwyżka dotknie najbardziej.
Polityka lekowa prowadzona przez minister zdrowia wzbudza pow-szechną krytykę. Likwidacja tzw. leków za grosik, wprowadzenie sztywnych cen w hurtowniach i w aptekach, a teraz nowa lista leków refundowanych z wyższymi cenami. Każda z tych zmian uderzyła bądź uderzy po kieszeni pacjentów. I to oni są głównymi ofiarami polityki Ministerstwa Zdrowia, a nie jak przekonuje minister Ewa Kopacz
– farmaceutyczne koncerny i apteki – które oczywiście też na tym stracą.
Kto zatem zyskuje na polityce lekowej minister Kopacz? Teoretycznie budżet państwa, bo mniej pieniędzy ma pójść na dopłacanie do medykamentów. Ale tylko teoretycznie. Bo jak kogoś nie będzie stać na wykupienie leków, to nie wyzdrowieje.
A z chorych (szczególnie tych w wieku produkcyjnym) państwo ma niewielki pożytek. Ale tego najwyraźniej nikt w Ministerstwie Zdrowia pod uwagę nie wziął. Tak jak i tego, że państwo ma wobec swoich obywateli jakieś obowiązki.
Hubert Biskupski: Chora polityka Ministerstwa Zdrowia
2010-11-29
3:00
Od 16 grudnia będzie obowiązywała nowa lista leków refundowanych. Nowa nie znaczy lepsza. A przynajmniej dla większości pacjentów nie jest to lista lepsza. Owszem, kilkaset leków (jak wyliczył prezes Dolnośląskiej Okręgowej Izby Aptekarskiej – ok. 200) stanieje. Pojawią się też nowe, jak choćby insuliny analogowe i pompy insulinowe, które dotąd nie były refundowane przez państwo. Ale znaczna większość z tej listy (prawie 1000 leków) zdrożeje. I to znacząco.