Jak pisze "Dziennik", który ujawnił tę sprawę, Marcinkiewicz organizował współpracę DSS z ministerstwami Skarbu, Infrastruktury i MSZ. Mówiąc kolokwialnie, zabiegał o interesy spółki w tych resortach. I najwyraźniej zabiegał całkiem sprawnie, bo DSS otrzymały bez przetargu, z wolnej ręki kontrakt na budowę odcinka C autostrady A2, nieskończonego przez Chińczyków. I tak oto spółka, która nigdy wcześniej nie budowała autostrad, a jedynie jako podwykonawca dostarczała na ich budowę kruszywo, stała się generalnym wykonawcą i w konsorcjum z czesko-niemiecką firmą miała otrzymać za realizację kontraktu 615 mln zł. Kontrakt zrealizowany nie został i nie zostanie, bo DSS zbankrutowały. Autostrady A2 przed EURO już na pewno nie będzie. Jak to możliwe, że za gigantyczne pieniądze powierzono budowę kluczowej drogi bankrutowi? To sprawa dla prokuratury, a może i dla CBA.
Kazimierz Marcinkiewicz za doradzanie DSS zgarnął 64,4 tys. zł. I jak na razie jest chyba jedynym beneficjentem tego, że nie umiemy zbudować autostrad.