Obrona przez atak to taktyka stara jak świat. W tym wypadku atak był jednak nie tylko niecelny, ale też wyjątkowo podły. Nazwiska nie zmieniał bowiem Borowski, tylko jego ojciec, a o swojej przeszłości i ojcu komuniście opowiadał wielokrotnie. Nie sądzę, że pani Ogórek o tym nie wiedziała. Zapewne wiedziała, ale nie o fakty tu chodziło, tylko o stworzenie zbitki pojęciowej - Borowski to Żyd, który nie rozliczył się ze "stalinowskiego i KPP-owskiego spadku" (to kolejny cytat z p. Ogórek). A Żyd ze stalinowskim spadkiem - winy ojców spadają wszak na ich dzieci, to chyba oczywiste dla każdego historyka - nie ma prawa do jakichkolwiek moralnych ocen.
Pani Magda Ogórek postanowiła obudzić demony, demony antysemityzmu. Sądząc po reakcjach na jej wpis oraz patrząc na komentarze pod nim, na szczęście zupełnie nieskutecznie. Swojego zniesmaczenia nie kryła choćby posłanka PiS Joanna Lichocka, będąca w końcu po innej stronie politycznej barykady niż senator Borowski.
Jest takie porzekadło "Boże chroń mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam". Pasuje jak ulał do tej sytuacji. Bardzo wątpię, żeby wicepremier Gowin chciał mieć takiego obrońcę. Bardzo wątpię, że takiego obrońcę chce mieć też PiS, do którego pani Ogórek chwilowo przylgnęła, bo czego jak czego, ale antysemityzmu formacji rządzącej nikt o zdrowych zmysłach nie zarzuci.
ZOBACZ: Szokująca teoria byłej minister PiS: Duda uzgadniał weto z Kaczyńskim