Hołownia o propozycjach zamachu stanu
Szymon Hołownia, odnosząc się do sytuacji związanej z zaprzysiężeniem prezydenta elekta Karola Nawrockiego, powiedział w "Gościu Wydarzeń": — Wielokrotnie proponowano, sugerowano mi przeprowadzenie zamachu stanu. Dodał również: — Uniknęliśmy rozpadu państwa.
Marszałek Sejmu w Polsat News podkreślił: — Z wyborami prezydenckimi sprawa jest prostsza od strony formalnej paradoksalnie. Wyborom prezydenckim przysługuje domniemanie ważności, a więc one są ważne od momentu ogłoszenia wyniku przez PKW, o ile ktoś nie stwierdzi ich nieważności. Ponieważ nie nastąpiło stwierdzenie nieważności, w związku z powyższym należy zaprzysiąc prezydenta.
Szymon Hołownia zapytany o różnego rodzaju sugestie, które padały w jego kierunku po zwycięstwie Karola Nawrockiego, Hołownia odpowiedział, że "proponowano mu zamach stanu".
— Wielokrotnie proponowano mi, sugerowano, rozpytywano mnie, czy jestem gotowy przeprowadzić zamach stanu, bo do tego się to sprowadza - skomentował Hołownia.
Zapytany o konkretne nazwiska stwierdził, że "przyjdzie czas, że będziemy o tym rozmawiać". — Zamachu stanu ze mną się nie zrobi. Nie głosowałem na Karola Nawrockiego, to nie był mój kandydat, natomiast jako marszałek Sejmu jestem zobowiązany uszanować wole większości wyborców, odebrać przysięgę od prezydenta, zapewnić ciągłość zwierzchnictwa sił zbrojnych, władzy w Polsce i rozmawiać z prezydentem, z którym mamy rozbieżne poglądy na bardzo wiele spraw - podkreślił.
— Ja to nazywam zamachem stanu. To oczywiście nie wypełnia kryteriów prawdopodobnie prawnych zamachu stanu, ale ja mówię o zamachu stanu, mając na myśli sytuację, w której prezydent został wybrany, a ja mówię: no nie podoba mi się ten prezydent, to może ja go nie zaprzysięgnę - kontynuował marszałek Sejmu.
"Uniknęliśmy rozpadu państwa"
Mimo tego, że lider Polski 2050 nie podał konkretnych nazwisk, to zaznaczył jednocześnie, że przychodzili do niego "politycy, prawnicy, różni ludzie, którzy byli (...) sfrustrowani wynikiem wyborów prezydenckich". — Ale z tego powodu, że wygrał nie ten kandydat, który mi się podobał, nie wynika, że można państwo zawiesić i robić jeszcze raz wybory i będziemy sobie wybierać do skutku - wyjaśnił. — Uniknęliśmy rozpadu państwa, dezintegracji państwa - dodał.
— To było testowanie, co ja zrobię. Mieliśmy też na ten temat rozmowę w gronie liderów i kiedy (...) padło ze strony premiera Donalda Tuska takie pytanie - "no to panowie, pojawiają się takie głosy, co robimy?" - chcę powiedzieć, że ja miałem jednolite zdanie z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Włodzimierzem Czarzastym - wyjaśnił Hołownia.
— Tu musze powiedzieć, że w 100 proc. się zgadzaliśmy także z innymi liderami koalicji - podkreślił.
