Wałęsa ułaskawił prawie trzy i pół tysiąca osób
Prawo łaski, zapisane w art. 139 Konstytucji RP, daje prezydentowi uprawnienie do darowania lub łagodzenia kar osobom skazanym prawomocnymi wyrokami sądów powszechnych. Prerogatywa wywodząca się bezpośrednio z nieograniczonej niemal królewskiej jeszcze władzy ciągle budzi wiele kontrowersji.
Lech Wałęsa ułaskawił 3454 osoby, co stanowi absolutny rekord, jeżeli chodzi o jedną kadencję. Najgłośniejszym przypadkiem był ten Andrzeja Zielińskiego (65 l.), ps. „Słowik”, lidera mafii pruszkowskiej. - Ja uniewinniłem "Słowika:, bo wstawili się za nim wiarygodni, przede wszystkim wtedy, księża. Musiałem komuś wierzyć, "Słowika" nie znałem – tłumaczył po wielu latach Lech Wałęsa.
Były prezydent podkreślał, że za jego decyzją nie stała żadna finansowa gratyfikacja, ale jak twierdzi prof. Tomasz Nałęcz, w latach 90., także w Sejmie, krążyły na ten temat różne informacje. - Powtarzano plotki, że jest określona taksa, jeżeli chodzi o dotarcie do jednego z prezydenckich ministrów i podsunięcie sprawy o ułaskawienie do podpisu. Być może coś w tym było – mówi Nałęcz.

Radykalna zmiana Lecha Kaczyńskiego
Aleksander Kwaśniewski nieznacznie zwolnił aktywność w obszarze ułaskawień, ale przez dwie kadencje można doliczyć się aż 4302 takich decyzji. Niektóre również budziły spory, szczególnie ułaskawienie w 1996 roku Petera Vogla (71 l.), skazanego za zabójstwo, nazywanego „kasjerem lewicy”. Równie kontrowersyjne było ułaskawienie w 2005 r. Zbigniewa Sobotki (73 l.), polityka SLD zamieszanego w aferę starachowicką.
Wraz z pojawieniem się w Pałacu Prezydenckim Lecha Kaczyńskiego (60 †l.) nastąpiła radykalna zmiana w tym obszarze. Przez niemal 5 lat ułaskawił zaledwie 201 osób. Najgłośniejszym przypadkiem była sprawa braci skazanych za tzw. lincz we Włodowie. - Lata 90. to był początek demokracji i funkcjonowania urzędu prezydenta. Z czasem te sprawy uległy uporządkowaniu, także jeżeli chodzi o przepisy prawa. Bo nie chodzi przecież o to, że tak gwałtownie zmniejszyła się liczba osób, które na prawo łaski zasłużyły – tłumaczy socjolog prof. Henryk Domański (72 l.).
Ludzie stosowali często boczne ścieżki
Kolejny prezydent Bronisław Komorowski ułaskawił 360 osób. - Nie podejmował decyzji o ułaskawieniu, jeśli na stole nie miał pozytywnych rekomendacji prokuratury i sądu – przypomina profesor Nałęcz.
- Chyba nie ma innego obszaru, w którym na współpracowników prezydenta wywierana jest tak duża presja. Ktoś przecież skazanego kocha, ktoś uważa, że jest jedynym żywicielem wielodzietnej rodziny. Były listy, telefony i masa innych prób kontaktu. Poza oficjalną drogą ludzie stosowali często boczne ścieżki i szukali znajomego, który ma znajomego, który ma znajomego… będącego blisko prezydenta. Jak w państwie faraonów - śmieje się były doradca prezydenta Komorowskiego.
DALSZY TEKST POD GALERIĄ ZDJĘĆ
Prawo łaski budzi emocje
Z kolei Andrzej Duda ułaskawił zaledwie 146 osób w ciągu 10 lat, co czyni go najbardziej wstrzemięźliwym prezydentem w tej kwestii. Jego decyzje dotyczące Mariusza Kamińskiego (60 l.) i Macieja Wąsika (56 l.) w 2015 roku (przed prawomocnym skazaniem) czy częściowe ułaskawienie Roberta Bąkiewicza (49 l.) wywołały zarzuty o polityczne motywacje.
- Prezydent Andrzej Duda kieruje się własnymi poglądami, a nie polityczną przynależnością. Inna sprawa, że to pokrywa się z faktem, że był kandydatem PiS-u i realizował główne kierunki polityki tej formacji – mówi prof. Henryk Domański.
Prawo łaski pozostaje narzędziem budzącym wielkie emocje. Z jednej strony pozwala na korygowanie błędów wymiaru sprawiedliwości, z drugiej regularnie rodzi pytania o przejrzystość i apolityczność decyzji głowy państwa.