-Super Express: Na początek nie wypada mi nie zacząć od gratulacji. Otóż udało się panu wygrać w świątecznym rankingu Super Expressu „którego polityka najchętniej zaprosilibyśmy na Wigilię”. Jak Pan myśli, czym zasłużył sobie na ten zaszczyt?
- Szymon Hołownia: Jestem tym poruszony i bardzo wdzięczny. To naprawdę duża rzecz. Do wigilijnego stołu zapraszamy ludzi, którzy budzą sympatię, dobre uczucia. Być może chcemy też zaprosić takich, z którymi nie do końca się zgadzamy, ale chcemy porozmawiać, podzielić się posiłkiem. Bywam ekspresyjny w dyskusjach, jestem cholerykiem. Ale lubię ludzi, lubię być z ludźmi, mam to genetycznie „wdrukowane” od dziecka. Dlatego lubię skracać dystans, budować relacje. Może właśnie to wyczuli czytelnicy „SE”. Może uważają, że poza całym kontekstem politycznym, również inne rzeczy, które w życiu robiłem i robię, mogą być ciekawym punktem odniesienia.
- Szymon Hołownia w sondażach nadal góruje, lecz z jego ugrupowaniem jest coraz gorzej. IBRiS dla WP zanotował ostatnio 5 punktowy spadek popularności Polski 2050 w skali nie całego miesiąca. W mediach burza. „Hołownia w dół!” - piszą portale. Co tu mogło się stać?- Warto przyjrzeć się kilku różnym badaniom, zamiast przejmować się tylko jednym. Sondaż, o który Pan pyta, przeprowadzamy był w specyficznym czasie, 21-22 grudnia. Po nim już dwa razy dostaliśmy 13 procent. W SocialChanges nadal mamy 20 procent. Zobaczymy, co będzie po Nowym Roku. Do takich wahań podchodzimy bardzo spokojnie. Konsekwentnie robimy swoją robotę i idziemy do przodu.
- Może to ta „robota”, czyli coraz większy udział Hołowni w partyjnym wyścigu szczórów, sejmowych targach związanych z budowaniem zaplecza, jest czymś, co ludzi może zniechęcać ludzi podejrzliwym okiem patrzącym na polityków? Politolodzy są zgodni w opinii, że wybił się pan na swojej świeżości, na ulokowaniu się poza orbitą zdemoralizowanych, partyjnych klik, a tu proszę – Hołownia brudzi ręce i prowadzi jakieś niejasne, zakulisowe rozmowy...
- Nie można utrzymywać, że robi się politykę tylko i wyłącznie na powtarzaniu „jestem nowy, świeży, inny”, poza tym nie da się być jednocześnie w polityce i poza nią. Polityka jest też sztuką gry zespołowej. Oczywiście, że rozmawiamy ze wszystkimi, którzy z nami chcą rozmawiać, natomiast – wbrew plotkom – nie planujemy żadnych koalicji, sojuszy, zlewania się z ugrupowaniami. A transfery? Jeśli chcemy uzyskać sprawczość, jeśli chcemy osiągnąć cele, które sobie postawiliśmy, to musimy osiągnąć minimum tej sprawczości w parlamencie, czyli zbudować koło poselskie. Obecnie mamy jedną posłankę, Hannę Gill-Piątek, która wykonuje robotę za dwa kluby parlamentarne. Potrzebujemy jednak trójki posłów. To właśnie nasz cel na ten rok. Przy tym podkreślam, że nie przeszkadza mi to pozostawać krytykiem systemu, w którym dziś jesteśmy.
- Daleko jesteście od realizacji tego celu?
- Rozmawiamy dziś z kilkoma posłami i senatorami. To muszą być ludzie ideowi, którzy nie przyjdą do nas po stołki, po miejsca w lokalnych spółkach czy samorządach. Pomijam już fakt, że niczego takiego nie mamy nawet jak zaoferować. Do nas przychodzi się z przekonania. Jesteśmy na początku naszej politycznej drogi, dlatego musimy bardzo ostrożnie dobierać sobie ludzi, z którymi chcemy iść dalej. Oni z kolei muszą zgodzić się na wszystkie niedogodności związane z tym, że wchodzą do ruchu, który dopiero zaczyna.
- Co pana ruch ma do zaoferowania, poza liderem o dużym potencjale wyborczym?
- Proponujemy nową jakość w polityce. Nie ma w Polsce drugiej takiej organizacji politycznej, która tak jasno mówiłaby, że ważne są dla niej trzy elementy: po pierwsze stworzenie zespołu ekspertów z różnych dziedzin, których zadaniem jest wypracowanie programu. Po drugie stowarzyszenie, które obecnie składa się z przeszło 1000 członków. Mamy też unikatowy skarb, którego nie ma nikt inny na scenie politycznej. To 25 tys. wolontariuszy, którzy zostali z nami po kampanii prezydenckiej. Znaczna część z nich wstępuje lub chce wstąpić do stowarzyszenia. Na poziomie województw i powiatów niemal wszędzie mamy swoje struktury. To ludzie pełni energii, gotowi do działania pro-obywatelskiego, gotowi do zmieniania świata. Dlatego warto zastanowić się też z drugiej strony: co ci politycy mają do zaoferowania nam? Trzecim elementem będzie partia. Kiedy? Trudno przewidzieć, ale potencjał, jaki ma Polska 2050 w roku 2021 napawa mnie optymizmem.
Rozmawiał Daniel Arciszewski