Porozumienie ponad podziałami Hołowni
Szymon Hołownia wyławia z mętnej politycznej wody kolejnych parlamentarzystów, wzmacniając swoją reprezentację w Sejmie. Tym razem w szeregi Polska 2050 wstąpił Wojciech Maksymowicz – do niedawna polityk Zjednoczonej Prawicy. Partia Hołowni staje się coraz bardziej ekumenicznym ugrupowaniem, w którym cichą przystań znajdują ludzie lewicy, PO, Nowoczesnej i dezerterzy z armii Kaczyńskiego. Jeszcze trochę i nie będzie już żadnej parlamentarnej siły, która nie dostarczyłaby kadr dla sondażowo najsilniejszej partii opozycji.
Przejście Maksymowicza to oczywiście nie jest tylko kolejny przejaw chowu wsobnego polskiej polityki. Owszem, Hołownia buduje swoją partię na kadrowym recyklingu, co trochę podważa deklarowaną świeżość i dziewiczość, ale jednocześnie nie da się nie zauważyć, że otwierając się na polityków Zjednoczonej Prawicy może przysporzyć sporych kłopotów Jarosławowi Kaczyńskiemu. Pokazując, że jest miejsca dla zawiedzionych polityków koalicji w jego ugrupowaniu, może przyspieszyć dekompozycję obozu władzy, przyciągając jeszcze kilku umiarkowanych konserwatystów, którym Zjednoczona Prawica nie daje szans na przetrwania w wielkiej polityce. Z tego punktu widzenia transfer Maksymowicza jest istotny dla bieżącej sytuacji na przebudowującej się polskiej scenie politycznej.
Hołownia idzie drogą Palikota i Kukiza
Jednak dla samego Hołowni tak szerokie zarzucanie sieci może okazać się bardzo zgubne. Hołownia robi bowiem dokładnie to, co inni przed nim, którzy próbowali znaleźć dla siebie miejsce w polityce – tworzy luźne ideowo środowisko polityczne, którego jedynym spoiwem jest perspektywa znalezienia się w przyszłej kadencji w parlamencie. Partia bez wyraźnego programu, bez jasnego stanowiska w najważniejszych sprawach, z egzotyczną miksturą personalną, w której mieszczą się wszyscy, niezależnie od poglądów, nie ma większej szansy na przetrwanie.
Przekonał się o tym i Palikot, i Kukiz i do pewnego stopnia Petru. Dziwne, że Hołownia nie wyciąga lekcji z porażek swoich poprzedników w roli nowej politycznej nadziei. Choć inna sprawa, że przy zabetonowaniu polskiej sceny politycznej nie da się chyba inaczej do nie wejść niż dzięki przetworzeniu politycznych surowców wtórnych. Być może Hołownia jest więc skazany na to, by równie szybko wejść do Sejmu, co z niego zniknąć. Inny scenariusz trudno sobie wyobrazić.