Kamila Biedrzycka: Rozumie pan coś z tego co dzieje się w rządzie premiera Morawieckiego?
Szymon Hołownia: Oczywiście! Przecież wiadomo, że chodzi o pieniądze. Póki będą mieli możliwość politycznego korumpowania swoich politycznych nepotów, upychanie ich w spółkach skarbu państwa, robienia propagandy, póki Zbigniew Ziobro będzie miał możliwość wsadzania do więzień – lub prób wsadzania, bo ostatnio mu to nie idzie - swoich przeciwników politycznych, póty będą w tym trwali. To oczywista paranoja, bo gdyby wziąć na poważnie słowa ministra Ziobry, to znaczyłoby, że przyłożył rękę do tego, że Polska nie jest dziś krajem suwerennym. A on jest ministrem sprawiedliwości w niesuwerennym kraju. To kolejny odcinek serialu, który jest nam fundowany od sierpnia. Ziobro fika Kaczyńskiemu od sierpnia i próbuje rozsiąść się na prawej flance sceny politycznej. I robi to dość skutecznie, bo proszę popatrzeć jak wyglądają dziś sondaże Konfederacji. On im po prostu zabiera tlen narzucając skrajnie prawicową agendę.
- A premier, który toleruje w rządzie ministra oskarżającego go o przehandlowanie suwerenności?
- A co może biedny Morawiecki? No przecież on nawet nie może dzisiaj wywalić Ziobry z rządu! Co tam Morawiecki! Co może jego szef Jarosław Kaczyński? Czy może wywalić Ziobrę z rządu? Nie może! Ziobro ma 18 posłów i kręci jak chce partią, która ma tych posłów koło 200. Nie ma dla niego bardziej wymarzonej sytuacji. Pytanie tylko kiedy wyborcy Solidarnej Polski zobaczą, że ten szpagat zaczyna pachnieć brakiem konsekwencji. Bo ci ludzie potrzebują tego, żeby – mówiąc wprost – być twardziszonem, a nie kimś kto raz mówi, że zabierana jest polska suwerenność, a później robi przykuc i zostaje w rządzie Nie wiem jak długo ten kabaret potrwa. Ale tragedią Polaków jest, że to wszystko dzieje się w trakcie epidemii.
- Krytykuje pan rząd, a jednak twierdzi, że część polityki PiS głęboko zakorzeniła się w głowie Polaków i nie ma sensu z niej rezygnować.
- Mówimy o tym w dniu, w którym Super Express opublikował sondaż, gdzie PiS dostaje 40 proc. głosów. Czy my naprawdę będziemy sobie teraz opowiadać, że żyjemy w jakimś wirtualnym świecie (…) przecież jest jasne, że my nie zrobimy zmiany – jakkolwiek byśmy się nie napinali – bez otwarcia furtki, dla ludzi, którzy do tej pory głosowali na tamten obóz. Musimy powiedzieć im wprost: nie zabierzemy wam 500 plus i poczucia, że możecie czuć się w Polsce jak w domu ze swoimi tradycjami i przekonaniami. Chodzi o to, żeby do tego dobudować wszystko, co PiS zniszczył. Bo mówił kłamliwie: to, albo to. A my mówimy: i to, i to (…) wyborcy też mają świadomość, że dziś jest potrzebny polityczny pragmatyzm, a nie znowu napuszczanie na siebie dwóch politycznych plemion.
- Jakie więc wartości po PiS-ie – poza 500 plus - trzeba by zostawić?
- Te pozytywne rzeczy są w małych sprawach, które są gdzieś pozaszywane. Choćby w programie „Mój prąd”, w programach dużej i małej retencji, które były z sukcesem realizowane. Są sensownie pomyślane rzeczy np. w programie „Za życiem” jeśli chodzi o wsparcie osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Problem polega na tym, że PiS jest tak nieudolny, że nie potrafi tego zrealizować. Jest mnóstwo ciekawych pomysłów operacyjnych, które można by dopalić tak, żeby służyły ludziom. Ale przy tej narracji i nieudolności ten rząd jest dla Polski katastrofą i powinien się jak najszybciej skończyć.
- Będą wcześniejsze wybory?
- Ja już przez rok w polskiej polityce widziałem tyle, że nie wiem jak będzie. Natomiast wiem, że oni są w bardzo głębokim kryzysie i wydaje mi się, że Ziobro będzie konsekwentnie i metodycznie bujał tą łódką, będzie napuszczał ich na kolejne miny aż do momentu, w którym w sondażach zobaczy, że opłaca mu się z tej koalicji wyjść i doprowadzić do przedterminowych wyborów. Chyba, że opozycja parlamentarna – bo to jest jej domena – ogarnie się i spróbuje tak popracować nad niektórymi posłami z tamtej strony, żeby Kaczyński tę większość stracił (…) my, w Polsce 2050, chcemy być gotowi na wybory w przyszłym roku. Chcemy być autentyczną alternatywą dla rządów PiS, a nie cały czas tylko powtarzać „osiem gwiazd”.
- Byłby pan skłonny do tego żeby stworzyć jedną opozycyjną listę?
- To jest bardzo trudne pytanie. Bo nie mamy na stole wszystkich danych pozwalających rozwiązać to równanie. One się będą jeszcze wiele razy zmieniały. Ja jestem przeciwnikiem fetyszyzowania jednolitości. Proszę pamiętać czym takie jednoczenia już się kończyły w polskiej polityce (…) nie wykluczam takiej opcji, że z powodów czystej pragmatyki przed wyborami dojdzie do jakiegoś blokowania. Ale nie wierzę, że powstanie jedna partia opozycyjna.
- Jak idą rozmowy z posłami?
- Jak najlepiej! (śmiech) Dyskutujemy z idealistami, bo ja nie mam do rozdania miejsc w spółkach wodociągowych. I nigdy nie zamierzam mieć. Takich osób jest kilka w tej chwili, z nimi toczymy rozmowy, ale nie umiem powiedzieć kiedy one się skończą deklaracjami. Może uda się jeszcze przed Świętami, może od stycznia. Ale wydaje mi się, że koło poselskie będzie.
- Patrząc na działania policji podczas protestów kobiet sądzi pan, że uda się jej jeszcze odzyskać społeczne zaufanie?
- To co oni zrobili jest przerażające. 30 laty polska policja pracowała na to, żeby w głowach ludzi nie być milicją. A Kaczyński, który chce mieć swoje własne ZOMO, tak naprawdę pluje na mundur, na odznakę, na ślubowanie składane przez polskich funkcjonariuszy, z których wielu nie ma takich poglądów jak on i naprawdę nie zamierza być policją polityczną. Bo to jest podkopywanie zaufania do państwa (…) te sytuacje zostaną rozliczone do spodu. Jeśli ja będę miał realny wpływ na rzeczywistość w Polsce, to na zimno i z pełną konsekwencją rozliczymy do ostatniego zdarzenia każdego, kto brał w tym udział. Nie po to, żeby zrobić lincz, zemstę czy odwet. Ale będziemy wiedzieli kto wydawał rozkazy, kto łamał ręce, kto dawał gazem po oczach.
- Zgadza się pan z opinią, że nie ma już powrotu do kompromisu aborcyjnego?
- Tak.
- I co dalej?
- Moim zdaniem tylko referendum. To już nie jest sprawa dla polityków.