Mirosław Skowron

i

Autor: Anna Garwolińska Mirosław Skowron Redaktor działu Opinie Super Exrpessu

Mirosław Skowron: Himalaje egoizmu

2018-02-28 3:00

Wiem, że narażę się tym tekstem wielu nawet w mojej redakcji. W ostatnim czasie co kilka dni słyszę jednak o problemach z jakimś himalaistą. A to jakiś facet poszedł w góry w poszukiwaniu siebie i zginął. A to inny zrobił w konia kolegów, bo uznał, że zima kończy się wcześniej, niż inni myślą, że się kończy. Ludzie się przejmują, a ja jakoś nie potrafię. Jest taki niezwykle pompatyczny tekst, który zachwyceni himalaizmem przytaczają w rozmowach między sobą i w mediach. Na pytanie, po co chodzą w góry, "ludzie gór odpowiadają, że dlatego, że są". Wypowiadane jest to zazwyczaj z jakimś natchnieniem albo nadętą miną mającą świadczyć o głębi prawdy zawartej w tych słowach.

Nie znam autora tych słów, ale nie widzę w tym śladu głębi. Widzę nadętą głupotę. Trzylatek, po tym kiedy kopnął go prąd, zapytany, dlaczego włożył palce w te dziurki od kontaktu, mógłby odpowiedzieć "dlatego, że są". Ale dorosły, myślący człowiek?! Co jakiś czas słyszę, że ktoś zginął, włażąc na jakąś górę, którą zdobyto już pięćset razy. Pytam po co, bo jestem w stanie zrozumieć, że ktoś włazi na nią po raz pierwszy. I słyszę, że właził po raz pięćsetny, bo "tak jeszcze nikt nie wchodził", "to nowa trasa", "nie było jeszcze wejścia zimą".

Za chwilę, kiedy pięćset osób wlezie zimą, usłyszę, że ktoś idzie po raz kolejny, no nie było jeszcze wejścia bez maski, było bez maski, ale nie było na golasa albo nie było na rękach bez czapki. Ludzka głupota jest niewyczerpana.

Zamiast dętego frazesu o górach, które są, mam dla wszystkich zwolenników himalaizmu inny cytat. "Odkrycia na Mount Evereście nie mają dla ludzkości znaczenia. Czy ktoś tam stanie, czy nie, to nic nie zmieni. (.) Zdobywanie szczytów nie ma sensu, przyznaję to".

Te słowa wypowiedział w 2003 r. Reinhold Messner, pierwszy zdobywca wszystkich ośmiotysięczników. Nie chcę się wyzłośliwiać, ale wiele osób dochodzi do tego wniosku, nie ruszając d. z domu i raczej na początku swojego życia, a nie pod jego koniec.

Poznałem kiedyś kobietę, która z zapałem robi filmy o himalaistach. Robiła też filmy o wdowach i sierotach po ludziach gór. W tym tych najsłynniejszych. Z góry przepraszam, że obrażę pamięć wielu z nich, ale oglądając ten projekt, a także słysząc o ostatnich wydarzeniach, myślałem tylko o jednym: jakim trzeba być skończonym egoistą, żeby mając dzieci i żonę ryzykować życie, nie dbając o to, co się z tymi dziećmi stanie. Kim trzeba być, żeby nawet nie mając dzieci, narażać świadomie życie tych, którzy będą musieli później ryzykować swoje w akcji ratującej kolejnego "bohatera".

Zobacz: Morozowski: Chylę czoła przed Olszewskim [ECHA WYWIADU OLSZEWSKIEGO]