Helle Dale

i

Autor: ARCHIWUM

Helle Dale: Media przeciw Romneyowi

2012-11-08 3:00

Wyniki wyborów w USA specjalnie dla "SE" komentują ekspert, zwolenniczka Mitta Romneya.

"Super Express": - Dlaczego Obama wygrał?

Helle Dale: - Prezydentowi udało się utrzymać koalicję, która wybrała go przed czterema laty. Chodzi o wyborców reprezentujących mniejszości etniczne, młode kobiety oraz ludzi, którzy w jakiś sposób korzystają ze wsparcia państwa i opieki socjalnej. Niewątpliwie zwycięstwo Obamy pokazuje też zmieniającą się demografię amerykańskiego społeczeństwa, na co Republikanie nie potrafili jeszcze odpowiedzieć, dotrzeć np. do latynoskiego elektoratu...

- Właśnie. Słyszałem komentarze, że to bardziej porażka Romneya niż zwycięstwo Obamy...

- Nie do końca. Kampania Romneya była dość udana. Walcząc o reelekcję, urzędujący prezydent wygrał chyba najmniejszą przewagą w dziejach. Do tego maszyna wyborcza Obamy działała naprawdę świetnie. Zwłaszcza w stanach, które oceniano jako wahające się. Miały się wahać, ale jeden za drugim wybrały Obamę. Także dzięki negatywnej, ale skutecznej kampanii.

- Przyznajmy, że negatywnej z obu stron...

- Tak, ale ze strony Obamy przechodziła ludzkie pojęcie. Przedstawiał Romneya jako obrzydliwie samolubnego miliardera, co nie pokrywa się z prawdą. Do tej maszyny wyborczej należy dodać większość głównych mediów, które niestety tak jak w Europie są głównie liberalne bądź lewicowe. Nawet nie silą się na ślad obiektywnego podejścia. Nie tylko w kampanii, traktowały Obamę jak sztandar, nie wytykając mu nawet ewidentnych wpadek. W stopniu niespotykanym wcześniej, nawet za Clintona.

- Wielu zwolenników Obamy obawiało się jednak, że przed pierwszą kadencją, obiecując "zmianę", obiecał zbyt wiele. Że rozczarowanie będzie zbyt duże, by wygrał ponownie.

- Pomimo tego rozczarowania pierwszą kadencją, w kampanii wielu wyborców patrzyło na niego nie jak na prezydenta, który nie spełnił obietnic. Wciąż postrzegali go jako pewien symbol, reprezentanta mniejszości. Patrzyli na to, kim jest, a nie na to, co zrobił bądź czego zaniechał. W pewien sposób zadziałał też huragan Sandy, który na trzy dni tuż przed wyborami zatrzymał kampanię. Politycy znikli z mediów, a uwaga skupiła się na prezydencie, który reagował na tragedię. To pozwoliło odzyskać przewagę, którą Romney zniwelował zwłaszcza pierwszą debatą.

- Obamę wsparł nawet republikański gubernator New Jersey...

- Tak, Christie zdecydowanie przesadził z tymi wyrazami wdzięczności i pochwałami dla Obamy, który w końcu wykonywał tylko swoje obowiązki. Na jego obronę można powiedzieć to, że New Jersey zostało naprawdę mocno dotknięte tą tragedią, więc mógł się trochę pogubić. Później nieco się opamiętał, ale było już za późno.

- Jakie oczekiwania można mieć wobec drugiej kadencji Obamy?

- Jako Polacy możecie mieć raczej niewielkie. Europa, także Wschodnia, jak nie była, tak nie będzie dla tej administracji tematem. Co do obywateli USA to spodziewałam się, że w pierwszej kadencji skupi się na poprawie sytuacji gospodarczej i spadku bezrobocia. Obama poświęcił się jednak w dużej mierze ObamaCare...

- Czyli tzw. reformie ubezpieczeń zdrowotnych.

- Tak, a także wyborczej walce o drugą kadencję. Trzeba też pamiętać, że wbrew pozorom drugie kadencje prezydenckie bywają mniej efektywne niż pierwsze. Często wychodzą skandale z pierwszych kadencji, rzeczy, które trzeba prostować. U Reagana była to Iran-Contras, u Clintona skandal z Monicą Lewinsky. U Obamy może to być sprawa śmierci dyplomatów, w tym ambasadora w Libii.

Helle Dale

Główny ekspert The Heritage Foundation