„Super Express”: W jaki sposób Polacy zaczęli wojnę z bolszewikami z 1920 r.? W mediach społecznościowych włożył pan kij w mrowisko.
Prof. Jan Hartman, filozof z Uniwersytetu Jagiellońskiego: Proszę nie stawiać mnie w pozycji historyka. Nie udawajmy jednak, że Polska w stosunkach z Rosją nigdy nie była agresorem. Co innego znać się na historii, a co innego udawać nieznajomość prostych faktów. Na pytania godne rozmowy z profesjonalnym historykiem odpowiadać nie mogę. Protestuję jednak przeciwko hipokryzji, udawaniu, że przeszłość jest czarno-biała.
W tym wypadku nie jest?
Jeśli chodzi o wojnę polsko-bolszewicką 1919-1920 z początku sytuacja była dość oczywista. Chodziło o wytyczanie granic nowego państwa z imperium rosyjskim. Toczyły się wówczas i potyczki wojenne, i negocjacje. Zupełnie nową fazą tej wojny było dramatyczne rozszerzenie teatru wojennego. Kluczowe znaczenie miał w tym kontekście rajd Piłsudskiego na Kijów.
Wyprawa marszałka Józefa Piłsudskiego na Kijów, o której pan mówi, miała miejsce dopiero w kwietniu 1920 r.
I nie była to już kolejna potyczka służącą wytyczeniu granic między Polską, a Rosją. Przecież Kijów nie był żadnym terytorium spornym! Ta ryzykowna i z pewnością zaczepna operacja stwarzała dla bolszewików doskonały pretekst, żeby zaatakować Rzeczpospolitą. W moim wpisie jest też aluzja do polskiej inwazji na Rosję z początku XVII w. W jej wyniku polski król zasiadał przez chwilę na tronie moskiewskim.
Zgoda, udało nam się, jako jedynym w historii. Tylko od tego czasu do wojny z bolszewikami minęło trzysta lat…
Owszem! Ubolewam jednak nad tym, że oficjalna historiografia i dyskurs, którym posługuje się państwo polskie, całkowicie pomija Polskę jako agresora. Historia jest przedstawiana jako ciąg krzywd, których doznawała Polska. Tymczasem bywało, że i Polacy napadali na sąsiadów. Również na Rosję.
Wrócimy do roku 1920 r.?
Trzeba się bardzo cieszyć, że odparliśmy wtedy bolszewików. Nasi żołnierze to prawdziwi bohaterowie. Ale to nieuczciwe, żeby przy tej okazji nie rozmawiać rzetelnie o tle historycznym, racjach i decyzjach obu stron. W tym również decyzjach wojskowych i politycznych Józefa Piłsudskiego. To nie może być tabu. Piłsudski prowadził iście mocarstwową politykę, chciał meblować Rosję, tworzyć nowe państwa na jej terytoriach - była to nader ryzkowna gra, która mogła się bardzo źle skończyć.
„W sprawie wojny z bolszewicką Rosją w 1920 r. to tylko chciałem nieśmiało przypomnieć, że to Polacy napadli na Rosję, nie odwrotnie” - pisze pan. Z tego zdania wynika wprost, że byliśmy agresorami.
Mam nadzieję, że to czytelna aluzja do zdecydowanie agresywnego rajdu na Kijów. Być może ktoś będzie bronił wyprawy Piłsudskiego jako formy ofensywnej wojny obronnej. Nie wykluczam takiej dyskusji! Niemniej, na elementarnym poziomie rozeznania, nasze wojska poszły na Wschód urządzać Ukrainę. Zabierać Rosji terytorium i tworzyć na nim coś nowego. Trudno zaprzeczyć, że jest związek między zaborczą polityką Piłsudskiego a zmasowanym atakiem Rosji na terytorium Polski dokonanym latem 1920 r. A chronologia tych wydarzeń jest jaka jest.
A może po prostu nie chcieliśmy dać sobie odebrać tego, co z trudem wyrwaliśmy po 123 latach zaborów?
Nie komentuję sprawy granic. Nie wiem, jakie byłby sprawiedliwe. Jednak niewątpliwie Kijów nie miał należeć do Polski. Wyprawa kijowska z pewnością motywowała Rosjan do inwazji na Polskę, rozszerzając pole działań wojennych. Czym innym jest wojna o wyznaczenie granicy, a czym innym wojna zaborcza, obliczona na odebranie sąsiadowi jego terytoriów. Ambicje imperialne Józefa Piłsudskiego naraziły Polskę na inwazję rosyjską w lecie 1920 r. Chociaż można gdybać, że ta inwazja i tak miałaby miejsce. Może tak, może nie. A może gdyby Piłsudski konsekwentnie popierał "białych" rewolucja sowiecka w ogóle by upadła? To są ciekawe dywagacje, ale tylko specjaliści mogą się im oddawać.
Dlaczego zdecydował się pan na tak kontrowersyjny wpis?
Kontrowersyjny? Nie cierpię zakłamania, z jakim mówi się o naszych dziejach. W patriotycznych uniesieniach zataja się fakty, powtarza przekłamania, lekceważy wrażliwość i doświadczenia sąsiadów i mniejszości narodowych. Nie ma to nic wspólnego ani z nauką historii, ani z uczciwością intelektualną. Nie udawajmy, że inwazja bolszewików nie miała innych przyczyn oprócz ich chęci zawojowania Zachodu, a wojska Piłsudskiego zachowywały się wyłącznie defensywnie i nikogo nie atakowały.
Chce pan przekazać społeczeństwu, że mamy swoje za uszami. Tylko czy w odpowiedni sposób?
Polacy powinni wiedzieć, że z punktu widzenia innych narodów, w tym również niby to popieranych przez Piłsudskiego Litwinów, Białorusinów i Ukraińców, często bywaliśmy agresorami, a walka o posiadanie jak największego terytorium państwowego nie zawsze jest sprawiedliwa i mądra. Czasem lepiej jest mieć terytorium mniejsze, a za to ludność bardziej jednolitą i lojalną. Może gdyby odrodzona Polska była nieco mniejsza, byłoby jej łatwiej przetrwać? Ale to już temat na inną dyskusję.