"Super Express": - Określenie "ludbójstwo" jest pani zdaniem adekwatne do wydarzeń, które nazywamy dziś rzezią wołyńską? A może nie powinniśmy go oficjalnie używać, aby nie zadrażniać stosunków polsko-ukraińskich?
Hanna Szczepanowska: - Słowo "ludobójstwo" jest w pełni adekwatne - i z punktu widzenia faktografii, i historii, i polityki. Uważam, że nasi rządzący nie potrafią zadbać o prestiż Polski na Ukrainie. Po ostatnich wydarzeniach czuję się, jakby ktoś napluł mi w twarz.
- Co ma pani na myśli?
- Prezydenta Komorowskiego na Ukrainie nie przywitał ani premier, ani prezydent. Nikt, kto byłby mu równy rangą. Potraktowano go jak pętaka. Historia z jajkiem przypieczętowała lekceważenie polskiego państwa. Jedyna szansa na uratowanie naszego prestiżu to upierać się przy określeniu "ludobójstwo".
- Poseł Miron Sycz z PO był jedną z osób, które głosowały przeciw użyciu terminu "ludobójstwo" w ustawie. Stwierdził, że jeśli nazywać rzeź wołyńską ludobójstwem, to tak samo należałoby określać akcje odwetowe Armii Krajowej w Sahryniu czy Pawłokomie.
- Na terenach wschodnich bez przerwy byliśmy w defensywie, ciągle byliśmy atakowani. Przecież nie mogliśmy stać i czekać, żeby nas do końca wytłukli. Zdecydowanie, z całą mocą sprzeciwiam się takiemu stwierdzeniu.
- Działania Ukraińskiej Powstańczej Armii i Armii Krajowej na Wołyniu to nie to samo?
- W żadnym wypadku. Choćby metody były zupełnie inne. Nasze działania miały charakter wyłącznie odwetowy lub obronny, a nie atakujący. Te sprawy są nieporównywalne.
- Poseł Miron Sycz jednak to robi. Uważa, że nie należy mówić o ludobójstwie, bo to byłoby obciążenie dla Polaków żyjących na Ukrainie i Ukraińców w Polsce. Sam pochodzi z ukraińskiej rodziny przesiedlonej w ramach akcji "Wisła".
- Może się więc teraz odgrywa. To może być taki odruch człowieka, który przeszedł przez ogień. Tylko to trochę dziwny sposób, aby się mścić, fałszując historię.
- Rzeczywiście przyznaje, że nie był wychowywany w miłości do Polaków, ale z czasem zmienił swoje nastawienie. Poznał wielu Polaków, a po pomarańczowej rewolucji już nie tylko on, lecz wielu Ukraińców przychylniej zaczęło na nas patrzeć.
- Z pomarańczową rewolucją trzeba ostrożnie. Też wydawało mi się, że coś się zmieniło. Ale po czasie Wiktor Janukowycz i tak doszedł do władzy i moim zdaniem w tej chwili szansy na przyjacielskie relacje nie mamy.
Hanna Szczepanowska
Żołnierz AK, łączniczka w Powstaniu Warszawskim