Przyznaję, że w czasach królowania plasteliny porównanie do betonu mi pochlebia, ale nie chodzi o to. Idzie o harakiri, które popełnia bojownik o równouprawnienie. Palikot nie tak dawno był wydawcą tygodnika OZON - arki katolickiego fundamentalizmu, utożsamiającego homoseksualistę z antychrystem. Nie można nawet powiedzieć, że na prawo od OZONU był już tylko papież, bo oni byli świętsi od papieża. Dziś Palikot tłumaczy się, że działał wtedy jako przedsiębiorca: - Jak ktoś handluje krzyżami, to nie można od razu mówić, że jest prokościelny. Handel jest handel - tłumaczył obywatelom Garwolina. No, to jesteśmy w domu: wina musujące, żołądkowa gorzka, OZON, PO, teraz przyszła kolej na "nadzieję na nową Polskę", czyli na pana Biedronia. To jest właśnie jedna z przyczyn, które sprawiają, że Palikot uchodzi za mało poważnego trefnisia.
Przy okazji jednak pragnę oświecić pana Biedronia, bo on, jako człowiek z zupełnie innej bajki niż jego nowy kolega, może nic nie wiedzieć o zasługach Palikota na rzecz homofobii, którą pan Biedroń tak aktywnie zwalcza. Otóż wspomniany już palikotowy OZON wsławił się m.in. okładką ze zdjęciem pary trzymającej znak określany powszechnie, jako "zakaz pedałowania". Zdjęcie zrobiono po demonstracji Narodowego Odrodzenia Polski we Wrocławiu w 2005 roku. NOP jest skrajnie prawicową organizacją gwałtownie i brutalnie zwalczającą m.in. homoseksualizm. Uważa się, że to właśnie okładka tygodnika wydawanego przez Palikota wypromowała ów zakaz pedałowania. W tej sytuacji z dużą ciekawością będę śledził rozwój stosunków między obu panami, bo takiego aliansu jeszcze w polskiej polityce nie było. Z o wiele mniejszą zaś ciekawością patrzył będę na starania pani Barbary Szczepuły z redakcji "Polska Dziennik Bałtycki". I ona - na inaugurację mojej kampanii - poświęciła mi kilka cennych chwil. I co tam było? Wyłącznie myślowe plagiaty. Na przykład: "To jego rząd (znaczy mój - LM) zniszczył reformy, które wprowadził rząd Buzka i gdyby nie ta radosna działalność, żylibyśmy już dziś pewnie w innej Polsce". Pewnie, że tak - taplalibyśmy się gdzieś na dnie "dziury Bauca", a sytuacja dzisiejszej Grecji byłaby dla nas niedościgłym marzeniem. Pani Szczepuła sięga po kilka jeszcze podobnych komunałów międlonych na salonach upadłych dworów, więc nie ma za bardzo o czym mówić. Trzeba natomiast mówić o kolejnej akcji dezinformacyjnej wymierzonej w SLD. Wbrew twemu, co się twierdzi, to nie ludzie Sojuszu opuścili listy wyborcze SLD, tylko aktywiści rozłamowej SdPl Borowskiego. Żeby być listkiem figowym dla Tuska, trzeba mieć szczególne upodobania. "Borówki" je mają. Zresztą jak mówi Palikot: handel jest handel.