Tusk też niczego niby sam nie spopielał, ale przecież to rządowi policjanci agresywnie stali wzdłuż trasy przemarszu. Mało tego, niektórzy z nich wyzywająco odziani byli w hełmy ochronne i konfrontacyjnie przytroczyli sobie do pasów pałki. Byli też podobno, choć ja ich nie widziałem, tak bezczelni funkcjonariusze rządowego reżimu, którzy mieli na sobie odblaskowe kamizelki ze złowrogim i jednoznacznie kojarzącym się prawdziwym Polakom napisem "Policja". Horror. Co się dzieje? - chciałoby się krzyknąć wraz z jednym rozentuzjazmowanym reporterem pewnej telewizji.
Ale najbardziej prowokacyjnie zachowywało się wspomniane na wstępie zjawisko optyczne zwane tęczą. Nie dość, że ostatnio odbudowane, kłuło w oczy feerią kolorów, to jeszcze z premedytacją wykonane zostało z wysokoenergetycznego papieru. Jaki prawdziwy patriota przejdzie wobec takiego dziwadła obojętnie, zwłaszcza jeśli w kieszeni czuje przyjemny ciężar zapalniczki. Ech.
Patrz też: Marsz Niepodległości 2013 przyniósł 120 tys. zł. strat!
A propos zjawisk optycznych. Byłem w poniedziałek w dworku Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. Tak, to tam, gdzie od lat niektórzy wysyłają Jarosława Kaczyńskiego i wciąż nie może powstać porządne muzeum poświęcone Marszałkowi. Spadkobiercy Naczelnika i zapaleńcy robią co mogą, by zwiedzanie Milusina było atrakcyjne, ale niestety widać, że u nich, delikatnie mówiąc, się nie przelewa. Świadczą o tym pewne zjawiska optyczne. Mianowicie zamiast mebli w pokojach Marszałka wyrysowane są na dywanie jedynie ich kontury, a przed kominkiem wymalowano na podłodze kontur niedźwiedziej skóry. Nie było łatwo tłumaczyć dzieciom, o co w tym chodzi. Może zamiast odbudowywać tęczę na placu Zbawiciela, która niechybnie spłonie przy najbliższym kontakcie z patriotą, kupimy kilka mebelków do dworku Marszałka? Może chociaż na prawdziwą skórę z niedźwiedzia wystarczy?