Grzegorz Napieralski

i

Autor: archiwum se.pl

Grzegorz Napieralski: Niech nie umoralniają Polaków na siłę

2013-01-31 3:00

Nie wytykam, ale w którym środowisku w Sejmie jest najwięcej rozwodów? - mówi poseł SLD.

"Super Express": - Zgłoszono kilka projektów ustaw o związkach partnerskich. Podobno mają się pojawić w tej kadencji ponownie. Po co, skoro było wiadomo, że przy obecnym składzie Sejmu zostaną odrzucone?

Grzegorz Napieralski: - Nie było wiadomo. Byłem święcie przekonany, że projekt Platformy przejdzie. Byłem, dopóki nie wyszedł na trybunę minister Gowin i nie ogłosił, że jako członek rządu uważa, że te projekty są niezgodne z konstytucją. Kiedy to zobaczyłem, a zwłaszcza reakcję premiera Tuska, który chciał przebić Gowina i przegrał, zacząłem wątpić.

- Według tych, którzy głosowali przeciwko projektom, sprawa związków partnerskich to temat zastępczy. Jest wiele ważniejszych problemów...

- To nie jest temat zastępczy. Podam pierwszy z brzegu przykład z życia - sprawy spadkowe. Para młodych ludzi - kochali się, budowali wspólny dom, planowali przyszłość. Z jakiegoś powodu może chcieli najpierw się dorobić - nie zdążyli wziąć ślubu. I miał miejsce nieszczęśliwy wypadek. Dziewczyna tylko dobrej woli rodziców tego chłopaka zawdzięcza dach nad głową. Gdyby nie to, zostałaby bez niczego, choć razem odkładali. Ktoś powie: mogli iść do notariusza. Mogli, ale zapracowani ludzie nie zawsze mają na to czas.

- Odnośnie do spadków też pojawił się argument, że wprowadzenie związków partnerskich pozwoliłoby na liczne nadużycia, omijanie prawa spadkowego...

- Słyszałem ten argument i jest naprawdę wydumany. Ustawa pozwoliłaby na to, żeby po śmierci jednego z partnerów drugi miał gdzie mieszkać. Do tego odwiedziny w szpitalach, wspólne rozliczanie się z podatków...

- Pary heteroseksualne, biorąc ślub cywilny, miałyby to uregulowane.

- W Polsce nie ma przymusu małżeństwa, a państwo jest po to, by ludziom pomagać, a nie karać za to, że nie chcą być małżeństwem...

- Politycy z PO i PiS podkreślają, że nie chodzi o karanie, ale niewynagradzanie tymi samymi przywilejami jak małżeństw...

- Nie chcę wytykać po nazwisku, ale niech się zastanowią, w którym środowisku w Sejmie jest najwięcej rozwodów. Niech oni już nie umoralniają społeczeństwa na siłę. Te związki są tak samo dobrym budulcem dla całego społeczeństwa, jak małżeństwa.

- Co z obawami tej części Polaków, że po związkach partnerskich przyjdzie pora na prawo do adopcji dzieci dla par homoseksualnych?

- Nie powinni mieć takich obaw. To zagrożenie wymyślone przez środowiska konserwatywne.

- Nie takie wymyślone. Adopcje funkcjonują na Zachodzie. Kiedy zaś uznamy, że homoseksualne związki partnerskie są równe heteroseksualnym, to niezależny sędzia nie będzie mógł chyba odmówić im adopcji? Skoro są równe...

- W tej sprawie można było w każdej z ustaw zapisać odpowiednie gwarancje, by adopcja nie wchodziła w grę. To było do zrobienia.

- SLD miał już kiedyś możliwość przeprowadzenia ustawy o związkach partnerskich. Mieliście większość w parlamencie, prezydenta, marszałka Sejmu. Złożony został projekt i... z niewiadomych powodów do głosowania nie doszło. Może wy tym gracie? Proponujecie ustawę, ale tak, żeby nie weszła ona w życie?

- Mówi pan o 2004 roku. I o to należałoby zapytać ówczesnych liderów lewicy: Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera i Włodzimierza Cimoszewicza. Nie wiem, dlaczego nie wprowadzili projektu pod obrady, nie przegłosowali, nie podpisali. Teraz jest inna sytuacja.

Grzegorz Napieralski

Poseł SLD, były przewodniczący partii