"Super Express": - Nie uderzyła panu woda sodowa do głowy po tych wszystkich komplementach ze strony PO i PiS?
Grzegorz Napieralski: - Nikt się nie spodziewał, że po wyborach wszyscy będą o SLD mówili tak dobrze. Bo to nie są komplementy pod moim adresem, ale pod adresem ludzi Sojuszu. To oni przez wiele lat byli atakowani, często brutalnie i bez podstaw, przez przedstawicieli dwóch prawicowych partii. Dzisiaj wszyscy się z tego wycofują. I to mnie bardzo cieszy. Ale żeby była jasność - twardo stąpam po ziemi.
- Te umizgi wobec lewicy są podyktowane bieżącym interesem politycznym. Chyba nie wierzy pan, że Jarosław Kaczyński nagle zapałał miłością do SLD. Jeszcze niedawno chciał was delegalizować.
- Mam dobrą pamięć i wiem, co o ludziach lewicy mówił Jarosław Kaczyński i niektórzy politycy Platformy. Również o mnie. Zdaję sobie sprawę, że trwa kampania, która rządzi się swoimi prawami. Kluczowe jest pytanie, czy te opinie i zachowania przeniesione będą na normalny sezon polityczny. Zweryfikujemy to po 4 lipca.
- Jeden z publicystów twierdzi, że Napieralski zachowuje się jak kogucik, który ma wokół siebie stado kur...
- Kiedy powiedziałem, że jadę do wyborców podziękować im i porozmawiać o drugiej turze wyborów, to padł zarzut, że robię wszystko, by pozostać w centrum uwagi. Gdybym zniknął i zamknął się w swoim gabinecie, usłyszałbym, że prowadzę jakieś nieczyste polityczne gry. A ja chcę być po prostu fair wobec moich wyborców.
- Porozmawiajmy więc o kurach. Która gdacze najgłośniej?
- Nie prowadzę żadnych badań w tej sprawie.
- Emisariusze PO i PiS nie pukają do pana w sprawie poparcia w II turze?
- Emisariuszy nie ma, bo wiele osób otwarcie wypowiada się w mediach. Odczarowaliśmy jednak dwubiegunowy podział sceny politycznej. To jeszcze nie przełom, ale dobry początek.
- Palikot poszedł najdalej i zaproponował już panu tekę wicepremiera.
- Palikot proponuje wicepremiera, a Schetyna atakuje, że kupczę. Widać, że jest z tym w PO jakiś problem. Powiem wprost - nie reaguję na medialne szarże. Obaj kandydaci wiedzą, jaki mam program. Niech odkryją karty i powiedzą, które z moich postulatów są możliwe do zrealizowania.
- Czym pan podpadł Schetynie?
- Nie wiem. Uważałem go za sprawnego organizatora i skutecznego polityka. Szefem klubu został niedawno, więc niewiele rozmów odbyliśmy. Odnosiłem wrażenie, że wszystkie były jednak merytoryczne.
- Może ciepłą wódką go pan poczęstował?
- No właśnie nic mu nie zaproponowałem, może więc wszystko przez to (śmiech)? Może Grześki tak już mają, że bywają zadziorne. Choć ja w sobie tej cechy jeszcze nie odkryłem. Mówiąc poważnie, pamiętajmy, że w PO zbliża się konwencja. Tworzą się różne frakcje i ma miejsce wewnętrzna rozgrywka.
- W sejmowych kuluarach mówią, że dogaduje się pan z PO i czeka na pana fotel marszałka Sejmu.
- Nawet moje ulubione "Gwiezdne wojny" mają więcej wspólnego z rzeczywistością niż to stwierdzenie.
- Jak pan zagłosuje w II turze?
Czytaj dalej na następnej stronie >>>
- To nie jest dla mnie łatwa decyzja, tak jak dla wielu ludzi lewicy. Chcę wykorzystać czas do końca kampanii, pojechać w teren. Wysłucham wyborców, wyciągnę wnioski.
- Czyli zostawi pan swoim wyborcom wolną rękę i nie wskaże na żadnego z kandydatów?
- Nie wykluczam takiego scenariusza.
- Wielu pana kolegów podjęło już decyzję. Posłowie Kalisz, Olejniczak czy Martyniuk zagłosują na Komorowskiego.
- Mają do tego prawo. Ale martwi mnie, że od razu biegną z tą deklaracją do mediów, zamiast podzielić się swoimi przemyśleniami na posiedzeniu klubu. To byłoby uczciwe. Wobec mnie, a przede wszystkim naszego środowiska.
- Takie zachowanie szkodzi SLD?
- Jest nie fair wobec naszych wyborców. Najpierw oni powinni wypowiedzieć się w tej sprawie.
- I co pan z tym zrobi? Wielu spodziewa się, że kilka głów w SLD spadnie...
- Dzisiaj chcę przede wszystkim podziękować tym, którzy zaangażowali się w moją kampanię. Zdaję sobie sprawę, że wszystkich do siebie nie przekonałem. Trudno.
- Odpuści im pan czy coś z tym zrobi?
- A mogę prosić o inne pytanie?
- Po ogłoszeniu wyników Ryszard Kalisz uwierzył już w pana charyzmę?
- (śmiech) Proszę go o to zapytać.
- Rozmawialiście po wyborach?
- Tak. Mówił, że zrobiłem bardzo dobry wynik i cieszy się z tego.
- Tak się cieszył, że nie było go na wieczorze wyborczym?
- Powiedział, że się rozchorował.
- Wojciech Olejniczak dzwonił?
- Dzwonił i gratulował.
- Były na lewicy osoby, które miały nadzieję, że dostanie pan w tych wyborach lanie. Co zrobią teraz?
- Nie wiem.
- Uwierzą w pana albo odejdą z SLD?
- Mam nadzieję, że uwierzą. Kampania była dla mnie poważną lekcją życia. Pamiętajmy, że konkurenci też rzucali mi kłody pod nogi. Przecież zgłoszenie Belki przez PO nie było powodowane wiarą w jego ogromne kompetencje, tylko ruchem wyborczym. I to absolutnie cynicznym. No i Włodzimierz Cimoszewicz w kampanii, ale nie mojej...
- To był nóż w plecy?
- To było dla mnie bardzo bolesne i niezrozumiałe. Jeszcze rok temu pomagałem Cimoszewiczowi w kampanii na stanowisko sekretarza generalnego Rady Europy. Nie wiem, dlaczego tak się zachował. Wiem natomiast, że na kolejne lata wybrał już partnera politycznego i jest nim Donald Tusk.
- W SLD mówią wprost: po wyborach zalecają się do nas wszyscy. Oznacza to, że mamy ogromne zdolności koalicyjne. SLD może z każdym?
- Mam swoją opinię na temat koalicji i będę się jej trzymał. Najważniejsze, by była budowana na programie, a nie na stołkach. Wiem, jak kończą partie i politycy, którzy myślą odwrotnie. Do wyborów parlamentarnych mamy rok. Zobaczymy, jak do tego czasu będą głosowały w parlamencie poszczególne partie. Co się stanie z postulatami SLD. To będzie sprawdzian, jaką koalicję można w przyszłości zbudować.
- Aleksander Kwaśniewski na łamach "Super Expressu" mówi: SLD musi otworzyć się na centrum. Pańscy przeciwnicy twierdzą, że pan się zamyka.
- Jako szef partii wiem, że musimy otwierać się na nowe środowiska. Już dziś widzę wiele osób poza polityką, ale bliskich ideałów mojej partii. Osób wpływowych, z tytułami naukowymi. Widzę też ludzi młodych i aktywnych. Warto ich zaprosić do SLD i na listy wyborcze. Co do zamknięcia to jakaś bzdura. Otwarcie po lewej stronie sceny politycznej już widać. Już dziś jest z nami kilkadziesiąt różnych środowisk. Dużo więcej niż w PiS czy PO.
- Jak to?! Platforma idzie bardzo szeroko. Ma Danutę Huebner i Cimoszewicza, a z drugiej strony ludzi Romana Giertycha!
- No tak, z LPR to faktyczne szeroko poszli. Gratuluję.
Grzegorz Napieralski
Przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej