„Super Express”: - Jak nazwać to społeczne zjawisko, które obserwowaliśmy w Warszawie pod Pałacem Prezydenckim?
Grzegorz Miecugow: - Nie jestem lekarzem. Nie mam pojęcia. Wydaje mi się, że garstka silniejszych albo głośniejszych zdominowała większość. To się zdarza.
A może był to głos ludu? W historii Polski często miał on rację bytu.
Głos ludu jest w wyborach, a nie w demonstracjach. Poza tym większość ludzi nie jest w stanie histerii, ale nie demonstruje tego.
Czy uda się wyegzekwować istotę kompromisu, czyli przenieść krzyż do świątyni?
Myślę, że krzyż zostanie tam, gdzie stoi. Co jest porażką instytucji państwa. Zostało ono bowiem zwyciężone przez fanatyczną mniejszość.
Grzegorz Miecugow
Szef zespołu wydawców TVN24, wykładowca UW i Collegium Civitas