Grzegorz Miecugow

i

Autor: AKPA

Grzegorz Miecugow: Nie wykluczam, że koalicja się rozpadnie

2012-11-20 3:00

Zmianę prezesa PSL komentuje publicysta TVN.

"Super Express": - Pawlak się uparł i odchodzi z rządu. Myśli pan, że Donald Tusk wolałby go jednak mieć przy sobie zamiast Piechocińskiego?

Grzegorz Miecugow: - W obecnej sytuacji byłoby to dobre tylko na krótką metę. W dłuższej perspektywie trzymanie Pawlaka w rządzie i współpraca z nim byłyby dla Tuska wręcz niemożliwe. Zresztą wiele racji ma Leszek Miller, mówiąc, że logika nakazuje, iż to szef partii koalicyjnej wchodzi do rządu i obejmuje tekę wicepremiera.

- Mając do wyboru Piechocińskiego w rządzie czy poza nim, premier wybrałby tę pierwszą opcję?

- Szefa koalicyjnej partii zawsze dobrze mieć przy sobie i myślę, że Tusk doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Na pewno Piechociński w rządzie będzie mógł na mniej sobie pozwolić w krytyce tej ekipy.

- Nie ma pan wrażenia, że jakkolwiek zagospodaruje się Piechocińskiego, PO i tak trudno będzie rozmawiać z PSL? Wczorajsza konferencja Pawlaka pokazała, że ten wcale nie składa broni i dalej będzie walczył o wpływy, a wewnętrzny spór u koalicjanta stwarza problem, z kim się układać.

- Myślę, że kluczową sprawą jest teraz określenie, czy ludowcy, nawet przy zmianie władzy, dalej są zjednoczeni wokół miski i apanaży, które daje rządzenie. Nadal nie wiemy, kto poparł Piechocińskiego - czy młodzi, których mierzi zastany porządek w partii, czy też starzy wyjadacze, których męczy to, że ich formacja dalej oscyluje wokół 5 proc. poparcia. Rozstrzygnięcie tego dylematu ułatwiłoby określenie tego, w jakim kierunku może pójść teraz PSL. Na razie wiemy w tej sprawie niewiele.

- Sami ludowcy są chyba zagubieni i nie wiedzą, czy mogą sobie pozwolić na jasne określenie się po którejś ze stron sporu wewnętrznego.

- Wszystkim chyba jest teraz trudno prorokować, co się może z tego niespodziewanego wyboru wykluć. Czy np. może się to skończyć rozpadem koalicji i wcześniejszymi wyborami. Wydaje mi się, że niczego wykluczyć nie można. Sytuacja jest bardzo niestabilna i nakłada się dodatkowo na rozstrzygnięcia dotyczące budżetu unijnego, co tylko wywołuje chaos. Może się on jeszcze pogłębić, kiedy sprawy europejskie się rozstrzygną. Kto wie, czy wtedy polityczna karuzela nie ruszy ze zdwojoną siłą.

- Takim sygnałem nadciągających kłopotów mogą być rozmowy koalicyjne, które w zaistniałej sytuacji pewnie nastąpią?

- Jeżeli Piechociński będzie chciał wykorzystać te rozmowy z Platformą do uwiarygodnienia się jako lider PSL, to rzeczywiście może być to problem w relacjach koalicjantów.

- Elementem tego uwiarygodnienia będzie walka o większe poparcie dla PSL. Skoro ludowcy walczą o elektorat z PiS, będą musieli wejść w buty partii Kaczyńskiego i ostrzej sobie poczynać z PO?

- Nie wykluczam, że PSL będzie w stanie odebrać głosy Platformie. Wielu wyborców jest zmęczonych PO i paradoksalnie nowa twarz lidera może ich przyciągnąć. Piechociński jest bardzo miejski, bardzo dobrze się wypowiada, dobrze się ubiera i przede wszystkim jest kompetentny w tym, co robi. Wcale bym się nie zdziwił, jeśli udałoby mu się przyciągnąć młodych, zdezorientowanych ludzi, którzy nie chcą już głosować na PO czy Palikota. Ta zmiana w PSL może być dla PO dużym problemem.

- A myśli pan, że w szerszej perspektywie z PSL poszedł sygnał, że nieusuwalni, wydawałoby się, liderzy mogą drżeć o swoje stanowiska?

- Bez wątpienia Tusk i Kaczyński mogą wyciągnąć wnioski dla siebie. Wiele trudu włożyli w to, aby pozbyć się potencjalnych pretendentów do szefostwa swoich partii, a przykład PSL pokazuje, że dotychczasowy lider może przegrać z kimś z trzeciego czy nawet czwartego garnituru formacji. Choć byli czujni, ich czujność może pójść na marne.

Grzegorz Miecugow

Publicysta, szef wydawców TVN24