"Super Express": - W sondażu dla se.pl respondenci stwierdzili, że premier Beata Szydło nie dotrzymała słowa i złamała obietnicę wyborczą dotyczącą 500 złotych na każde pierwsze dziecko. Jak pan to skomentuje?
Grzegorz Miecugow: - Cóż, były konwencje wyborcze, na których pani premier mówiła o 500 złotych na każde dziecko, a od pewnego momentu Beata Szydło wyraźnie mówiła, że na drugie i kolejne. Myślę, że ktoś, kto szedł do wyborów, nie miał najmniejszych wątpliwości, że chodzi o drugie dziecko. Oczywiście wszelkie ograniczenia przy tego typu projektach społecznych powodują liczne kłopoty.
- Jakie na przykład?
- Jest wiele złożonych sytuacji życiowych i nieuwzględnienie ich może być niesprawiedliwe. Dziecko to dziecko - niezależnie od wszystkiego. Trzeba więc podjąć decyzję, że dajemy wszystkim, albo wprowadzić barierę dochodową.
- Czyli premier Beata Szydło oszukała?
- Nie sądzę. Nie mam małych dzieci i dlatego nie brałem tego postulatu pod uwagę. Natomiast przyglądając się temu z pewnej odległości, wydaje mi się, że tak jak wspomniałem, wyborca PiS znał doskonale postulaty partii, na którą oddał swój głos. Chociaż jeżeli działalność rządu powoduje, że rosną opłaty i raty kredytów, to nie jest to dobre dla wszystkich. Słyszałem o młodym małżeństwie, które ma trójkę dzieci. Mogą się oni spodziewać w niedalekiej przyszłości, że w ramach programu 500 plus otrzymają 1000 zł. Ale już od tego miesiąca płacą ratę za mieszkanie o 800 zł wyższą. Zanim więc dostali 1000 zł, to już im zabrano 800 zł. To nie jest takie proste do policzenia.