Grzegorz Makowski: Budżety łapówkarskie to realny problem

i

Autor: archiwum se.pl Grzegorz Makowski, Ekspert Fundacji im Stefana Batorego

Grzegorz Makowski: Budżety łapówkarskie to realny problem

2013-11-26 3:00

"Super Express": - Zajmuje się pan korupcją w Polsce. Zaskoczyła pana skala afery związanej z administracją rządową?

Grzegorz Makowski: - Nie, gdyż ta sprawa toczy się od 2010 roku, pierwsze zatrzymania miały miejsce w 2011 roku. I też była krótka fala ekscytacji tym tematem. To po prostu dalszy ciąg. Muszę też przyznać, że podoba mi się to, jak CBA informuje opinię publiczną o tej sprawie. Mogli przecież przez kilka lat karmić jakimiś soczystymi kawałkami opinię publiczną, a jednak poczekali, aż będą rzeczywiście mocne dowody korupcji. To gigantyczna afera, ale jej wykrycie to zdrowy odruch, a nie sygnał choroby.

- Przy tej okazji pojawiła się informacja, że zachodnie koncerny miały specjalne budżety łapówkowe na potrzeby polskiej administracji.

- To jest, niestety, realny problem. Transparency International publikuje tzw. Bribe Payers Index, który opisuje kraje, w których firmy są skłonne przeznaczać fundusze na łapówki w swojej działalności poza granicami. Choć w porównaniu z latami 90. mamy i tak jednak postęp. Od połowy lat 90. obowiązuje konwencja OECD przeciwko przekupywaniu zagranicznych funkcjonariuszy. Dzięki temu te koncerny narażają się nawet na wielomiliardowe sankcje w wielu krajach. Koncern Siemens stracił w ten sposób kilka miliardów dolarów. Firmy ciągle to, niestety, praktykują. W latach 90. w wielu krajach (np. w Niemczech) mogły odliczać sobie te fundusze od podatku, dziś są za to ścigane!

Przeczytaj: Unia Europejska chce zwiększyć kontrole nad budżetami krajowymi

- Czyli z korupcją krok po kroku Polska radzi sobie coraz lepiej?

- Generalnie jest lepiej. Mamy dobre prawo, mamy mnogość służb różnego rodzaju. Brakuje jednak koordynacji i umiejętności w wykorzystywaniu tych narzędzi. Widać to np. po różnicy między liczbą przestępstw rejestrowanych a liczbą wyroków skazujących. Widać to nawet po wielu sprawach z pierwszych stron gazet, które bardzo często są umarzane bądź kończą się wyrokami uniewinniającymi.

- Tych wyroków jest stosunkowo niewiele...

- Zależy, do czego porównamy. Rocznie mamy około 3 tysiący wyroków w sprawach dotyczących łapówek, płatnej protekcji itp. W Hiszpanii jest to jednak zaledwie 80 wyroków rocznie. A nie jest to kraj, który moglibyśmy uznać za świetnie radzący sobie z korupcją... Warto też dodać, że w Polsce brakuje koordynacji. Od 2009 roku nie ma u nas żadnej strategii antykorupcyjnej. Nie wiemy zatem, czy te 3 tysiące to sukces, czy porażka.

Patrz też: Budżet obywatelski: Łódź już wie, na co wyda 20 milionów!

- Pańskim zdaniem to sukces?

- Biorąc stosunek liczby przestępstw odnotowywanych do liczby wyroków, to raczej ponosimy porażkę. Choć z drugiej strony udział korupcji w skali wszystkich przestępstw popełnianych w Polsce to promil. Nie popadałbym więc w histerię. To nie są lata 90. czy schyłek PRL, kiedy korupcja była powszechna - od ekspedientki w sklepie po ministra.

Rozmawiał Mirosław Skowron