Grzegorz Kostrzewa-Zorbas

i

Autor: Robert Zalewski

Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: Eksperci nie palą się do rządu

2013-02-20 3:00

Bierze się popularną medialnie osobę, w cieniu której ogrzeje się rząd...

"Super Express": - Premier Donald Tusk zapowiedział, że dziś ogłosi rekonstrukcję rządu. "Niedużą, ale ciekawą" - jak to ujął. Co to może znaczyć?

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas: - Od 2010 roku nie jestem już członkiem PO ani innej partii, choć znam kilka krążących wersji. Pan na pewno też jakąś słyszał.

Na przykład tą, że Graś zastąpi Cichockiego w MSW.

Właśnie. W tym nie byłoby zapewne nic nadzwyczajnego. Tak naprawdę w tej chwili konieczna jest jedna zmiana, czyli zastąpienie ministra Arabskiego. Nie zdziwi mnie, jeżeli na poziomie ministerialnym na tym się skończy. Może być jednak kilka zmian wśród wiceministrów, sekretarzy stanu.

Powiedzmy, że byłaby to jedna zmiana. Co ma znaczyć, że będzie "ciekawa"?

Nie musi być jedyna. Zaskoczyłaby mnie jednak naprawdę duża zmiana, jak np. dymisja ministra Gowina, spodziewana przez niektórych.

Gowin się utrzyma?

Premier wziął go do rządu by zneutralizować dość silną grupę w PO. I taki ruch nie jest niczym nadzwyczajnym. W USA Hilary Clinton została sekretarzem stanu, choć nie zajmowała się sprawami zagranicznymi, nie była zawodowym dyplomatą. Objęła to stanowisko dlatego, że stała na czele czegoś, co można opisać jako "wpływowa frakcja". W przypadku Gowina niektórzy rozważają teraz odwrotny ruch - uspokojenie frakcji przez usunięcie lidera z rządu.

Wśród tych niektórych jest premier Tusk?

Nie można wykluczyć, ale odwołanie Gowina oceniam jako mało prawdopodobne. Oznaczałoby to utratę większości przez rząd, który nie ma odpowiedniego marginesu w Sejmie. To byłoby zbyt ryzykowne. Mogliby odejść nie tylko posłowie, ale też duża część wyborców. Nie sądzę, żeby Tusk jako lider PO miał interes w tym. żeby PO była słabsza od PiS.

Będzie miał interes w pozostawieniu Grzegorza Schetyny poza rządem, czy "zneutralizuje" go w rządzie? Na przykład właśnie w MSW, którym już zarządzał?

To byłoby wejście drugi raz do tej samej rzeki. Nie wiem też, czy w PO nadal istnieje coś takiego jak frakcja Schetyny. Nie są widoczni, nie walczą, może to już tylko wspomnienia i towarzyskie sympatie? Dobrze widziane byłoby raczej wejście do rządu jakiegoś wybitnego eksperta. Tyle, że osoby, które mają silną pozycję zawodową, jak wybitni prawnicy, uczeni, dziennikarze czy samorządowcy nie palą się do rządu.

Podobno zwłaszcza po formie w jakiej premier Tusk odwołał ministra Ćwiąkalskiego.

Nie tylko. Dla takich osób ryzyko szybkiego zużycia się w rządzie i dymisji jest nieopłacalne w sensie swojego wizerunku. Łatwiej pozyskać kogoś, kto ma wyłącznie blask medialny bez trwałej pozycji społecznej. Osoba mająca swoje "15 minut sławy" otrzymując ofertę w 14 minucie tej sławy chętnie ją weźmie. W Polsce nie tylko ten, ale wielu premierów lubiło rekonstrukcje PR-owskie. Bierze się popularną medialnie osobę, w cieniu której ogrzeje się rząd...

Albo podkrada kogoś opozycji.

Tak jak kiedyś posła Arłukowicza z SLD. Tyle, że jego blask już minął.

Mówi się o nim jak o pewniaku do dymisji, ale czy premierowi nie opłaci się przytrzymać go w rządzie, żeby przyjął jeszcze trochę ciosów i odwołać np. dopiero na rok przed wyborami?

Arłukowicz nie daje wartości dodanej w postaci popularności, nawet celebryckiej, jaką miał kiedy odchodził z SLD. Nie wnosi też wartości merytorycznej jako minister. Z tych dwóch powodów może odejść szybciej. Nie sądzę jednak by odeszła np. minister Szumilas. To nie jedyna minister oceniana źle, ale jej dymisja przy pozostawieniu kilku innych krytykowanych ministrów stanowiłaby pewien kontrast.

Chyba, że premier ma w zanadrzu jakąś gwiazdę.

Chyba że, ale wątpię. To musiałby być ktoś np. z lewicy, ale spoza "partyjnego betonu". Oczywiście krążą te oczywiste plotki o wejściu do rządu Ryszarda Kalisza. Czy już teraz? Ma ambicje prezydenckie, a to byłaby dla PO okazja, by zneutralizować takiego kandydata.

O Ministerstwie Sportu media i premier już zapomniały? Minister Mucha zostanie?

Długo wymieniano ją jako pewniaka wraz z Arłukowiczem. Tyle, że premier bronił jej sugerując chyba seksistowski wymiar ataków...

Dokładnie bronił przed "często niesmacznymi atakami nie zawsze związanymi z pełnioną funkcją".

Ale cena za odwołanie minister Muchy jest do zaakceptowania od chwili, gdy Platforma obroniła przed odwołaniem wicemarszałkinię Wandę Nowicką.

Adam Szejnfeld zapraszał nawet panią Nowicką do Platformy...

Nie wiem jak z zaproszeniami, ale obroną Nowickiej kierował premier Tusk i zyskał tym pewne punkty w środowiskach feministycznych. Ma więc tu pewien zapas do zużycia. Może przy rekonstrukcji?

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.

Politolog, Uczelnia Vistula, tygodnik "W Sieci"