"Super Express": - W Brukseli doszło do zamachów terrorystycznych na lotnisku Zaventem oraz na jednej ze stacji metra. Czy można było temu zapobiec? Przecież były alerty oraz zabezpieczenia przed potencjalnymi atakami terrorystów.
Grzegorz Cieślak: - Niezwykle trudno jest odpowiedzieć na to pytanie. Dlatego że dowolna ilość zabezpieczeń i alertów realizowana niezwykle skrupulatnie nie musi być argumentem, który w 100 proc. ochroni nas przed aktem terroru. Analitycznie można było przewidzieć te zamachy. Większość analityków zwraca uwagę na to, że Bruksela jest siedzibą władz UE, staje się gniazdem dla terrorystów, gdzie ulokowały się ośrodki radykalnych grup terrorystycznych. To jest wynik wieloletnich zaniechań.
- Czyli można było zareagować?
- W ciągu 10 lat zrobiono niewiele w brukselskiej dzielnicy Molenbeek. Kiedy 13 listopada ubiegłego roku był zamach w Paryżu, Francja ostrzegła Belgów, żeby się zajęli tą sprawą, bo wszystkie tropy prowadziły do Belgii. Pierwsze wejście do dzielnicy Molenbeek spowodowało, że policjanci byli dumni z wywiezienia trzech ciężarówek broni, amunicji i materiałów wybuchowych.
- A nie mieli powodów do dumy?
- Takie operacje można było przeprowadzić wcześniej. W Molenbeek jest dużo osób związanych z muzułmańskimi radykałami czy organizacjami terrorystycznymi. W całej Europie mamy duży problem nie tylko z poprawnością polityczną, ale i z kompromisem pomiędzy prawami człowieka a ochroną przed aktami terroru. Terroryści chętnie korzystają z praw człowieka, a jednocześnie łamią prawa innych osób. Mają jak każdy mieszkaniec Unii pewne prawa, a pod tym płaszczykiem praw człowieka planują kolejne ataki.
- Bezpośrednią przyczyną zamachów mogło być pojmanie Salaha Abdeslama - domniemanego koordynatora ubiegłorocznych aktów terrorystycznych w Paryżu?
- To nie jest bezpośrednia przyczyna zamachów w Belgii. Organizacje terrorystyczne wykorzystają wątek schwytania Abdeslama. W propagandzie świetnie się to sprzeda. Wydaje mi się, że istotniejszym powodem jest to, że m.in. w związku z zeznaniami Salaha organizacjom terrorystycznym nie uda się przeprowadzić wielu ataków. Osoby związane z rekrutacją i przeprowadzaniem zamachów mogą zostać aresztowane. Dzisiaj mamy skrojone na szeroką skalę działania antyterrorystyczne. Salah Abdeslam współpracuje z policjantami. Jego zeznania spowodowały swoiste przyspieszenie działań służb.
- Czy jako Polska mamy się czego bać?Zbliżają się w końcu Światowe Dni Młodzieży oraz szczyt NATO w Warszawie.
- Strach i rozmowy niczego nie zmienią. Herbata od samego mieszania łyżeczką nie stanie się słodsza. Polska jest krajem drugoplanowym. Nie jest głównym i atrakcyjnym celem dla organizacji terrorystycznych, jak Francja, USA czy Izrael. Z drugiej strony, jeżeli coś ma wywołać ryzyko zamachów w Polsce, to wydarzenia, o których pan mówił. Co prawda cele związane z chrześcijaństwem nie były atakowane w Europie. Wśród terrorystów jest taki "mechanizm myślenia", że jak zaatakują kościoły na Starym Kontynencie, to mogą spodziewać się odwetu dokonanego na meczetach, które są ich jedyną siecią informacyjną, rekrutacyjną, gdzie dochodzi do radykalizacji. Niemniej powinniśmy uważać na małe grupy terrorystyczne, które mogą chcieć pokazać, że potrafią zorganizować zamach. ISIS to nie jest korporacja, tylko zrzeszenie wielu małych grup, które wciąż ze sobą konkurują.
- Jakie środki ostrożności powinniśmy przedsięwziąć?
- Aby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym być ministrem MSWiA. Mogę tylko doradzać jako ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas. Mogę powiedzieć, że terroryzm w 2016 roku jest skomplikowany i zróżnicowany co do form działania i przeciwdziałania atakom. Dlatego Polska powinna wyciągać wnioski z każdych działań terrorystów.