"Super Express": - Już myślałem, że się do pana nie dodzwonię...
Grzegorz Braun: - A czemu?
- Podobno ukrywa się pan przed prokuraturą?
- A jednak bez problemu się pan dodzwonił. To propaganda sączona przez środki masowej dezinformacji: PAP, TV reżimową, dla zmyłki zwaną telewizją publiczną, i GWiazdę śmierci z ul. Czerskiej. Niektórzy zatrudnieni tam paradziennikarze szerzą takie fałszywe wieści, by zrobić ze mnie kryminalistę.
- Dlaczego mieliby to robić?
- Nie podoba im się, że publicznie nazywam po imieniu ich antypolską i antykatolicką działalność, więc szczują i judzą - Lenin mówił o tym: "organizatorska funkcja prasy". Przecież na ich stronach internetowych szczerze życzą mi śmierci - przynajmniej cywilnej. Bo już zupełnie nie do zniesienia jest dla nich to, że raz na jakiś czas wciąż udaje mi się zrobić jakiś film.
- Więc nie unika pan kontaktu z wymiarem sprawiedliwości?
- Nie tylko nie unikam, ale jest on nawet dość bliski i systematyczny: piąty rok staję przed sądami z fałszywego oskarżenia policjantów, którzy opowiadają niestworzone rzeczy - że niby jestem jakimś "supermanem". Kiedy dotarły do mnie wiadomości o tej kolejnej nagonce, pilnie zgłosiłem się na najbliższy posterunek policji, gdzie okazało się, że w rejestrze osób poszukiwanych nie figuruję. Dopiero dziś, owszem, otrzymałem wiadomość o wezwaniu do prokuratury zaraz po Nowym Roku - stawię się niechybnie.
- Pracuje pan nad dokumentem o Adamie Michniku. Czemu akurat nim pan się zajął?
- To raczej on permanentnie zajmuje się mną i moimi rodakami - jakoś nie chce się od nas odczepić, pracowicie urządza nam wszystkim życie na sposób bardzo szkodliwy. A tymczasem jego biografia, tradycje rodzinne i rzeczywista formacja ideowa pozostają większości Polaków nieznane - co ułatwia działanie temu oszustowi, jak go nazwał śp. Herbert.
- "Towarzysz redaktor" - taki jest roboczy tytuł filmu. Zdradza on pana stosunek do Adama Michnika. Implikuje, że to funkcjonariusz partyjny albo utrwalacz komunizmu, z którym przecież walczył.
- Michnik wiele uczynił, aby nie udało się odbudować w Polsce suwerennego państwa niepodległych Polaków.
- Czyli?
- Adam Michnik jest jednym ze współczesnych architektów katastrofy, czyli kolejnej wersji Wieży Babel, która nam się prędzej niż później na łeb zwali.
- Rozumiem, że w filmie podda pan miażdżącej krytyce idee Adama Michnika budowania Polski europejskiej?
- Myślę, że przekreślanie nadziei na polską niepodległość poprzez m.in. zabieganie o włączenie terytorium Polski do eurokołchozu jest zbrodnią zdrady stanu. Niestety, w naszym postpeerelu nie jest ona nie tylko ścigana, ale nawet jej się nie piętnuje. Ludzie pokroju Michnika mogą ją popełniać zupełnie bezkarnie.
- Nigdy nie słyszałem z ust Michnika, żeby odmawiał Polsce niepodległości.
- Mówię o całej formacji. Ale to żadna tajemnica, że Michnik był jednym z głównych orędowników wprowadzenia Polski do eurokołchozu.
- To, co nazywa pan eurokołchozem, większość Polaków zna pod nazwą Unii Europejskiej i są zadowoleni z naszej w niej obecności. W tym sensie Michnik wyrażał aspiracje Polaków, aby znaleźć się w UE.
- Nie jestem demokratą, dlatego złudzenia mas to dla mnie żaden argument. Nie przez przypadek w dniu wejścia Polski do eurokołchozu Michnik rzucał się w ramiona byłych funkcjonariuszy systemu komunistycznego, którym dopomógł przejść suchą stopą z moskiewskiego sowietu do sowietu brukselsko-berlińskiego.
- Michnik, cokolwiek by o nim powiedzieć, ten moskiewski sowiet pomagał obalić. To też znajdzie się w pana filmie?
- Stawia pan nieuprawnione tezy. Zakłada pan, że sowiet upadł. A może on nie upadł, a jedynie się potknął i generalnie dobrze się miewa? Może wcale nie zniknął, a jedynie zmienił centralę? Takie pytania warto sobie stawiać.
Grzegorz Braun
Reżyser, dokumentalista