Sankcje polegać mają na odebraniu części lub całości funduszy z unijnej polityki spójności, a decyzje o ich zastosowaniu podejmować ma Komisja Europejska, a nie - jak dotychczas - większość państw Unii na wniosek komisji. Te założenia to skutek wspólnego listu Nicolasa Sarkozy'ego i Angeli Merkel, w którym postulują oni odbieranie funduszy za złamanie dyscypliny budżetowej.
Deficyt Polski wynosi blisko 8 proc., więc poważnie przekracza ustalony przez Unię limit. Istnieje realne ryzyko, że Polska zostanie objęta tymi karami i z obiecanych 300 mld nie otrzyma nic.
Zadziwia stanowisko polskiego rzadu, który nie zareagował na ten zamach na należne nam pieniadze. Rząd nie wyklucza przyjęcia także propozycji objęcia cięciami środków przeznaczonych na dopłaty dla rolników.
Jak można było dopuścić do zaistnienia takiego projektu przy obecności w strukturach Unii przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzego Buzka czy też komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego? Dlaczego informacja o tym zagrożeniu była ukrywana przed opinią publiczną?
Przecież przygotowanie takiej propozycji to wielomiesięczny proces, w którym uczestniczą przedstawicielstwa krajów członkowskich, więc rząd polski wiedział o przygotowywanej propozycji, ale zdecydował się mamić Polaków unijnymi pieniędzmi w trakcie kampanii wyborczej.