"Super Express": - Za co będzie sądzony Radovan Karadzić?
Adam Balcer: - Za ludobójstwo. Była nim masakra w Srebrenicy, największa w Europie po II wojnie światowej, która kosztowała życie ponad ośmiu tysięcy jeńców i cywilów. Także za zbrodnie przeciwko ludzkości, czyli masakry o mniejszej skali, oraz za czystki etniczne. Pod względem politycznym Karadzić był człowiekiem numer 1. W jego kompetencjach - jako prezydenta Republiki Serbskiej w Bośni - znajdowało się podejmowanie najważniejszych decyzji. Stał na szczycie piramidy dowodzenia.
- A jednak nie uważa się za winnego zarzucanych mu czynów. Czy może twierdzić, że pobudki miał szlachetne, ale podwładni - czyli dół piramidy - źle rozumieli jego rozkazy?
- To niemożliwe ze względu na ogrom zbrodni. Mamy do czynienia z kilkudziesięcioma masakrami, z obozami koncentracyjnymi, z wypędzeniem kilkuset tysięcy ludzi, z wielomiesięcznymi oblężeniami miast. Ale to nie wszystko: istnieją też zeznania śwadków oraz osób skazanych, pełniących wysokie funkcje w administracji i w wojsku Republiki Serbskiej - jak np. wiceprezydent Biljana Plavsić, szef parlamentu Momcilo Krajisnik, generał Radislav Krstić. Te zeznania obciążają Karadżicia.
- Ale nie sygnował dokumentów, które by go obciążały. Przynajmniej takich nie znaleziono.
- To się często zdarza w przypadku ciężkich zbrodni. Administracja stara się zatrzeć ślady. Gdyby powiedział mi: nie wiedziałem, to była niesubordynacja. Zwróciłbym mu uwagę, że mówiły o tym wszystkie media na świecie - pokazywały obraz tej wojny. Wystarczyło włączyć telewizor, przecież to się wydarzyło pod koniec XX w. Co więcej, liczba zbrodni pomiędzy 1992 a 1995 r. pokazuje, że nie próbował ich zatrzymać. A był cywilnym zwierzchnikiem sił zbrojnych.
- Twierdzi, że ofiary jego wojsk ucierpiały w wyniku operacji defensywnych.
Władze III Rzeszy wymyśliły prowokację gliwicką - zabicie kilku Niemców miało się stać pretekstem dla rzucenia następnego dnia na sąsiedni kraj prawie dwumilionowej armii. Czy to była adekwatna odpowiedź? Karadzić może mówić, że bronił przedmieść Sarajewa. Ale tam straty były minimalne. Jak je zestawić z 10 tysiącami zabitych mieszkańców centrum miasta?
- Jaki wyrok mu grozi?
- Wieloletnie więzienie, może dożywocie.
- Kara powinna stanowić zadośćuczynienie dla ofiar i ich bliskich, przestrogę dla potencjalnych złoczyńców oraz naukę dla społeczności bezpośrednio związanych z danym wydarzeniem, jak i dla ogółu ludzkości. Czy tak będzie w tym przypadku?
- Bośnia leży w Europie. W afrykańskiej Rwandzie ludobójstwo pochłonęło więcej ofiar, ale zainteresowanie mediów było mniejsze, mniejsza też była gotowość Zachodu do interwencji i ścigania zbrodniarzy. Zaważył czynnik geograficzny. Jest jeszcze jeden czynnik: kto odpowiada za zbrodnie. Za kilkanaście lat niszczenia Czeczenii można by spokojnie skazać przed sądem międzynarodowym niejednego rosyjskiego polityka. Tak się jednak nie stanie, bo sprawiedliwość jest skuteczna - choć nierychliwa - ale tylko wobec zbrodniarzy z państw, nazwijmy je, drugoligowych.
- A co z Serbami i z Bośniakami?
- Prawie połowa Serbów uważa Karadzicia za niewinnego, 25 proc. za zbrodniarza, 30 proc. nie ma zdania. Dla Bośniaków ten proces jest symbolem zadośćuczynienia ich cierpieniom.
Adam Balcer
Ekspert fundacji Demos Europa